Wczoraj zatrzymania, dziś zarzuty. Na przesłuchania czekają uczestnicy zajść z policją w Sosnowcu. Na demonstrację przed budynek komendy przyszło około 300 osób. 13 najbardziej agresywnych noc spędziło w policyjnych aresztach.

To jakie zatrzymani usłyszą zarzuty zależy od tego, co uda im się udowodnić, ale najprawdopodobniej będzie to napaść na policjanta lub znieważenie go, udział w nielegalnym zbiegowisku i zniszczenie mienia.

Jak dodaje Andrzej Gąska rzecznik śląskiej policji, teraz analizowane będą policyjne nagrania i zdjęcia zrobione w czasie zajść i niewykluczone, że liczba zatrzymanych wzrośnie.

Przed godziną 20:00 kilkadziesiąt osób zebrało się przed komendą policji w Sosnowcu na demonstrację, zorganizowaną w związku ze śmiercią 23-latka - mężczyzna zmarł kilka dni temu po interwencji policji. Organizatorzy protestu najpierw zapalili znicze, potem zaczęli wznosić okrzyki i w końcu zaatakowali policjantów. Jak donosił obecny na miejscu reporter RMF FM Marcin Buczek, w ruch poszły kamienie i petardy. Przed godziną 22:00 sytuacja została opanowana. Zatrzymano 13 osób.

Zadymy na początku nic nie zapowiadało - przez pół godziny demonstranci blokowali drogę i tory, potem przeszli przed główne wejście komendy. Nagle w stronę drzwi budynku poleciały kamienie, zaczęły wybuchać petardy - wtedy policjanci przystąpili do akcji.

Trzech policjantów zostało niegroźnie rannych.

Zmarł po interwencji policji

23-latek zmarł kilka dni temu po interwencji policji. Funkcjonariuszy wezwało pogotowie, bo mężczyzna, który źle się poczuł, był agresywny. Policjanci musieli użyć siły, żeby zabrać go do izby wytrzeźwień. Tam jego stan się pogorszył. 23-latek trafił do szpitala, gdzie zmarł.

To załoga pogotowia zasugerowała policjantom, że mężczyzna mógł być pod wpływem środków odurzających.

Prokuratura w Sosnowcu zleciła już sekcję zwłok i dodatkowe, specjalistyczne badania, które wyjaśnią przyczynę śmierci mężczyzny.

Ojciec ofiary uważa, że funkcjonariusze, którzy zostali wezwani na miejsce, byli agresywni i zbyt późno zawieźli 23-latka do szpitala. Policja odrzuca te oskarżenia i twierdzi, że funkcjonariusze nie przekroczyli uprawnień. Pierwsze osoby zostały już w tej sprawie przesłuchane.

W organizmie mężczyzny wykryto m.in. mieszaninę glikolu i leków uspokajających. Był to stan skrajnie ciężki. Praktycznie jako neurolog mogę powiedzieć, że był to stan śmierci mózgu. Wspomnę tylko o wynikach badań toksykologicznych, które wskazują na zatrucie egzogennymi substancjami - powiedział doktor Dariusz Kozub.

Nie chciał mówić o obrażeniach zewnętrznych 23-latka. Nic mi nie wiadomo o pobiciu tego chłopaka. Wiem tylko o powierzchownych otarciach skóry - zapewnił.

(j.)