Premier Donald Tusk i szef klubu PO Grzegorz Schetyna przedstawili na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych propozycje Platformy dotyczące zmian w konstytucji. PO proponuje, aby w Senacie zasiadali wszyscy byli prezydenci wybrani w wyborach powszechnych (czyli nie Wojciech Jaruzelski).

Wg Tuska Polska nie potrzebuje nowej konstytucji, ale - jego zdaniem - jest potrzeba poprawy obowiązującej ustawy zasadniczej.

PO chce, aby immunitet parlamentarny był nadawany posłom i senatorom tylko w szczególnych przypadkach, kiedy istniałoby zagrożenie, iż władza nadużywa służb czy wymiaru sprawiedliwości przeciw parlamentarzyście. Proponujemy zmianę kluczową z punktu widzenia zjawiska tak bardzo obrażającego poczucie przyzwoitości Polaków. Do tej pory immunitet był taką gwarancją bezpieczeństwa dla tych, którzy łamali prawa, albo byli podejrzani o łamanie prawa, także w tak banalnych przypadkach jak wykroczenia drogowe - podkreślił Tusk. PO chce też zmniejszyć liczbę posłów - z 460 do 300 i liczbę senatorów ze 100 do 49.

Platforma chce też, by prezydenckie weto Sejm mógł odrzucać bezwzględną większością głosów. Prezydent byłby - według propozycji zmian konstytucji autorstwa PO - tak jak obecnie, wybierany w wyborach powszechnych. Zgodnie z propozycjami PO zmianie uległyby również okoliczności, w których prezydent kieruje do Trybunału Konstytucyjnego skargę konstytucyjną. To rzecz ważna, bo nie tylko my mieliśmy wrażenie, że czasami skarga do Trybunału nie wynika z obawy, że coś jest niezgodne z konstytucją, tylko była traktowana jak substytut weta, jako takie weto zastępcze - podkreślił Tusk. Premier opowiedział się również za tym, by ostatecznie w konstytucji rozstrzygnąć na rzecz władzy wykonawczej - rządu i premiera - kompetencje dotyczące polityki zagranicznej. Oczywiście nie odbierając w żadnym wypadku prezydentowi tej istotnej roli reprezentowania Rzeczypospolitej i także wygłaszania stanowisk, pod warunkiem że są uzgodnione z polskim rządem - zaznaczył.

PO proponuje także, by Rada Bezpieczeństwa Narodowego oraz Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji "nie były już ciałami umocowanymi konstytucyjnie". W przypadku KRRiT - tłumaczył szef rządu - oznaczałoby, że na poziomie ustawy uregulowane byłyby kwestie dotyczące ładu medialnego, a nie na poziomie konstytucji.