41 lat temu w auli ówczesnej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu wybuchła bomba. Nikt nie zginął, ale zniszczenia były spore. Za zamachem stali dwaj bracia - Jerzy i Ryszard Kowalczykowie. Obaj pracowali na uczelni: jeden był pracownikiem technicznym, drugi naukowym.

Bomba ukryta była w kanale centralnego ogrzewania i miała czasowy zapalnik. Eksplodowała w nocy: chodziło o to, żeby nie było ofiar.

To miał być swego rodzaju antyustrojowy protest. Dzień nie był przypadkowy - wspomina po latach Zbigniew Bereszyński, dawny opozycjonista, obecnie zajmujący się historią opozycji w Opolskiem.

W tej auli zaplanowano milicyjną akademię. Miały tam być m.in. wręczane medale tym, którzy rok wcześniej tłumili strajki na Wybrzeżu.

Uroczystość oczywiście nie odbyła się, za to natychmiast rozpoczęło się śledztwo. W ciągu kilku miesięcy przesłuchano kilkuset świadków. Przyjmowano kilka wersji, m.in. badano, czy za zamachem nie stały osoby związane z mniejszością niemiecką.

Bracia w kręgu podejrzeń

W podziemiach znaleziono jednak fragment przewodu, który podłączony był do bomby. A to tego miejsca w budynku uczelni dostęp miał tylko młodszy z braci Kowalczyków. Tak krąg podejrzeń się zawęził - mówi Zbigniew Bereszyński.

W mieszkaniu braci założono podsłuchy. 5 miesięcy po eksplozji Jerzy i Ryszard Kowalczykowie zostali zatrzymani, postawiono im zarzuty i aresztowano.

W czasie kolejnych przesłuchań, młodszy z braci - Jerzy - przyznał się do skonstruowania i podłożenia bomby. Materiały do przygotowania ładunku zdobył zbierając m.in. przez lata powojenne niewybuchy. Starszy z braci - Ryszard - miał mu pomagać konstruować bombę.

Usłyszeli wyroki

Pod koniec sierpnia 1972 roku, w Opolu ruszył proces braci Kowalczyków. Prokuratura dla obu chciała kary śmierci. Ostatecznie, po kilkudniowym zaledwie procesie, sąd skazał Jerzego na śmierć za wysadzenie auli w powietrze. Ryszard - za pomaganie bratu - został skazany na 25 lat. Wyroki podtrzymał Sąd Najwyższy.

I wówczas zaczęto zbierać podpisy pod petycją o ułaskawienie - mówi Zbigniew Bereszyński. Ostatecznie Rada Państwa złagodziła Jerzemu wyrok, zamieniając go - tak jak w przypadku brata  -na 25 lat więzienia.

Obu braci w połowie lat 80. warunkowo zwolniono z więzienia.

Sprawa budzi skrajne emocje do dziś

Kontrowersje związane z zamachem braci Kowalczyków są do dziś - mówi Bereszyński. Wiadomo, że potępiają ich ówcześni komuniści, bo to było wystąpienie antyustrojowe. Ale też i głosy ówczesnej opozycji są podzielone. Wiele osób bowiem, choć akceptuje ich motywy, do końca nie zaakceptowało formy ich protestu - dodaje.

Z tego m.in. innymi powodu do dziś w Opolu nie ma oficjalnej tablicy upamiętniającej wydarzenie. Dwa lata temu taką tablicę odsłonięto natomiast w Gdańsku, przy Pomniku Poległych Stoczniowców.

W dawnej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu jest dziś Uniwersytet Opolski. Aulę przebudowano. Przed drzwiami wejściowymi stoi specjalna płyta informacyjna dotycząca wydarzeń związanych z tym miejscem. Jedno z nich to akcja braci Kowalczyków.