Przed szczecińskim sądem okręgowym ruszył od nowa proces kierowcy, który 1 stycznia 2014 r. zabił sześć osób w Kamieniu Pomorskim. Mateusz S. przyznaje się do spowodowania wypadku, ale nieumyślnie.

Przed szczecińskim sądem okręgowym ruszył od nowa proces kierowcy, który 1 stycznia 2014 r. zabił sześć osób w Kamieniu Pomorskim. Mateusz S. przyznaje się do spowodowania wypadku, ale nieumyślnie.
Mateusz S. przyznał się do spowodowania wypadku, ale nieumyślnie /Tomek Murańsk /PAP

W październiku ubiegłego roku sąd okręgowy skazał Mateusza S. na 12,5 roku więzienia. Sprawa wróciła do sądu I instancji. Sąd apelacyjny stwierdził, że dokonano niepełnej oceny materiału dowodowego - chodzi zwłaszcza o dowody, które pozwalają na ocenę zamiaru Mateusza S.

Dowody mają znaczenie dla kwalifikacji prawnej czynu Mateusza S. Sąd apelacyjny nakazał zwrócić uwagę, czy dopuszczalne jest uwzględnienie zeznań policjantów, którzy relacjonowali pierwsze wypowiedzi pasażerki samochodu kierowanego przez Mateusza S. Według sądu, na podstawie ich treści można rozważać, czy zamiarem oskarżonego było zabójstwo. Pasażerka Adriana B. najpierw powiedziała funkcjonariuszom, że w wyniku awantury kierowca w pewnym momencie powiedział, że to będzie koniec, a następnie skręcił w lewo. Kobieta później tych zeznań nie podtrzymywała.

Mateusz S. twierdzi, że nie widział grupy ludzi na chodniku

Prokuratura oskarża S. o umyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym pod wpływem alkoholu i po użyciu narkotyków. Mężczyzna nie przyznał się do postawionych zarzutów. Przyznał się jedynie do spowodowania wypadku, ale nieumyślnie.

Mateusz S. powiedział przed sądem, że tuż przed wypadkiem jechał szybko i czuł się zmęczony. Starał się omijać spowalniacze na jezdni, najeżdżając na nie jednym kołem. Dodał, że patrzył na jezdnię przed sobą, nie rozglądał się na boki i nie widział na chodniku grupy ludzi. Według jego relacji, źle widział bez okularów.

Pytany przez sąd o zażycie narkotyków S. odpowiedział, że z pewnością nie brał amfetaminy 1 stycznia, być może brał ją wcześniej, ale nie pamięta kiedy. Mężczyzna dodał także, że marihuanę palił 31 grudnia przed zabawą sylwestrową.

Mateusz S. jechał szybko, ścinał zakręty i nie patrzył na jadące samochody - relacjonowała tymczasem pasażerka. Mateusz był zdenerwowany, na zmianę przyśpieszał i hamował - mówiła Adriana B.. Jak dodała, samego wypadku nie pamięta, ale wcześniej widziała grupę pieszych idących chodnikiem. Kobieta powiedziała także, że części zdarzeń po wypadku nie pamięta, bo była w szoku.

Pasażerka zaprzeczyła swoim pierwszym zeznaniom

Jak powiedział oskarżyciel posiłkowy Zbigniew Bogucki, kobieta zaprzeczyła dziś swym pierwszym zeznaniom. Dziś usłyszeliśmy, że zeznania miały taką formę, czy taką treść, jaką mają, z uwagi na to, że była w szoku - powiedział Bogucki. Jeżeli mówimy, że czegoś nie pamiętamy, to nie pamiętamy tego i mówimy, że nie pamiętamy nic. Jednocześnie (Adriana B. - PAP) zaprzecza, by jakieś słowa w czasie rozmów z dwoma funkcjonariuszami padły - to rozdźwięk, który widać na pierwszy rzut oka - dodał.

Bogucki powiedział, sąd będzie musiał rozstrzygnąć "czy dajemy wiarę Adrianie B., która była bezpośrednim świadkiem i uczestnikiem tego zdarzenia, a dziś ma status pokrzywdzonej (...), czy dajemy wiarę policjantom, którzy rozmawiali (z nią) w trybie nieprocesowym - to jest kwestia oceny sądu, czy te zeznania będzie można dopuścić i jak je traktować z powodów formalnych."

Jak powiedział Bogucki, sąd musi uwzględnić możliwość, że mamy w tej sprawie do czynienia z zabójstwem. Nie mówimy o zabójstwie w zamiarze bezpośrednim, czyli, że Mateusz S. chciał zabić te osoby - podkreślił Bogucki. Jak dodał, chodzi o rozpatrzenie ewentualności, iż Mateusz S. godził się na zabójstwo, choć - jak podkreślił - nie było ono celem jego działania.

Nikt takiego zarzutu nie formułuje. Natomiast, widząc pieszych idących po chodniku, kierując samochód w tę stronę - a co do tego nie mam większych wątpliwości, bo przecież opinia biegłego w tym zakresie jest bardzo jednoznaczna, że ruch pojazdu był tylko i wyłącznie zależny od woli Mateusza S. - S. godził się na to - dodał Bogucki.

Można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że Mateusz widział pieszych, ale oczywiście nie przesądzam tej kwestii - powiedział Bogucki.

Zginęło sześć osób, w tym dziecko

Mateusz S. 1 stycznia 2014 r. w Kamieniu Pomorskim wjechał autem w grupę osób, zabijając sześć z nich - pięcioro dorosłych i dziecko. Ranne zostały trzy osoby, w tym dwoje dzieci - dziewczynka oraz chłopiec, który w wypadku stracił oboje rodziców.

W październiku ub.r. Sąd Okręgowy w Szczecinie skazał S. na 12,5 roku więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Sąd orzekł wówczas, że oskarżony w stanie nietrzeźwości i po użyciu narkotyków nieumyślnie spowodował katastrofę w ruchu lądowym zagrażającą życiu i zdrowiu wielu osób. Mężczyzna, prowadząc samochód, umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa przez to, że był w stanie nietrzeźwości (miał 2,15 promila alkoholu we krwi) oraz po użyciu substancji psychotropowych (marihuana i amfetamina), a także nie miał okularów leczniczych. S. jechał z prędkością 80 kilometrów na godzinę, przekraczając dozwoloną prędkość, o co najmniej 30 kilometrów na godzinę, w wyniku czego jego auto zjechało na chodnik. Tracąc nad pojazdem kontrolę, uderzył w pieszych.

Sąd Okręgowy uznał, że dowody nie wskazały, aby S. w umyślny sposób spowodował katastrofę w ruchu lądowym, co miało wpływ na zmianę kwalifikacji prawnej czynu i niższą karę. Wcześniej prokurator domagał się, aby S. odpowiadał za umyślne spowodowanie katastrofy i wnioskował o 15 lat więzienia.

(mpw)