Kary od roku i dwóch miesięcy do 4,5 roku więzienia zażądał prokurator z Białegostoku dla trójki oskarżonych o oszustwa "metodą na wnuczka". Wyrok w tej sprawie ma zostać ogłoszony w piątek.

Oskarżonych nie było na dzisiejszej rozprawie. Na początku śledztwa byli aresztowani, ale obecnie przebywają na wolności.

Grupa oskarżona przed białostockim sądem działała w różnych miastach Polski w identyczny sposób. Typowali z książki telefonicznej po imionach osobę, która ich zdaniem powinna być w podeszłym wieku. Telefonowali do niej, przekonując, że dzwoni np. jej wnuk w pilnej potrzebie finansowej. Zmieniony głos przestępcy tłumaczyli najczęściej chorobą. Potem mówili, że po pieniądze przyjdzie kolega. Starsi ludzie oddawali oszustom oszczędności wielu lat, często likwidując nawet lokaty w bankach. Starsze osoby dopiero po fakcie sprawdzały, czy bliscy rzeczywiście wysyłali kogoś po pieniądze. Przestępcy byli na tyle bezczelni, że po dokonaniu oszustw dzwonili z podziękowaniami za przekazanie gotówki.

W akcie oskarżenia wymienionych zostało dziewiętnaście poszkodowanych osób, które straciły około 200 tysięcy złotych. Oszukani to mieszkańcy Białegostoku, Ostrowa Wielkopolskiego, Augustowa, Sanoka i Lublina.

Oskarżeni o oszustwo to mieszkańcy okolic Wałbrzycha, mają od 27 do 33 lat. Jeden z nich to recydywista. Nie wiadomo, ile dokładnie takich oszustw mają na koncie. Część z nich to próby nieudane. Podczas jednej z nich, w lipcu 2008 roku w Lublinie, kobieta zawiadomiła policję i pierwszy z oszustów został zatrzymany. Jeden z nich wciąż jest poszukiwany listem gończym.

Oszustwa "na wnuczka" policja odnotowuje od wielu lat i uważa je za jeden z najpopularniejszych sposobów wyłudzania pieniędzy. Mimo apeli, akcji informacyjnych, przestępcy znajdują łatwowierne, starsze osoby, które dają się zwieść.