Już jutro Amerykanie wybiorą nowego lokatora Białego Domu. Sondaże wskazują na minimalne zwycięstwo republikanina George'a W. Busha - z przewagą od 1 do 3 punktów nad demokratą, wiceprezydentem Alem Gore'em czyli w granicach błędu statystycznego.

Z najnowszego sondażu wynika że we wtorkowych wyborach na kandydata Republikanów zagłosuje 47 procent zaś na Demokratę 46 procent Amerykanów. W innych - wcześniejszych badaniach opinii publicznej - przewaga gubernatora Teksasu George W.Busha nad wiceprezydentem Alem Gorem wahała się od 2 do 5 punktów procentowych. Zatem przy błędzie sondażowych wyników sięgającym trzech procent wciąż nie ma pewności jaki będzie ostateczny rezultat wyborów i kto zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych. Obaj kandydaci mają już więc tylko dobę na to aby przekonać do siebie niezdecydowanych wyborców. Inaczej niż w Polsce, kampania w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych kończy się dopiero z chwilą zamknięcia lokali wyborczych. Czy w związku z tym można w tej kampanii oczekiwać jeszcze jakichś niespodzianek? Wydaje się, że nie. Pozostaje jeszcze mozolna praca obu kandydatów. Warto jeszcze walczyć przede wszystkim na Florydzie. 25 niepewnych głosów elektorskich sprawia, że wczoraj Bush a dziś Gore spędzają tam cały dzień. Najnowsze sondaże wciąż pokazują na lekką przewagę Busha, któremu nie zaszkodziło ujawnienie incydentu z jazdą po pijanemu przed 24 laty. Gore próbował wczoraj przekonywać do siebie wyborców w Pansylwanii, Michigan i Wiscinsin, dziś Bush odwiedzi parę frontowych stanów. Nagrane wypowiedzi obu z nich pojawiły się kilka godzin temu w specjalnym wydaniu programu rozrywkowego "Saturday Nights Life". Nie od dziś wiadomo, że w tej kampanii liczą się nie tylko fakty ale i uśmiechy widzów, dla których warto pokazać się z lepszej dowcipniejszej strony. Jedno jest pewne wybory będą w tym roku trzymały w napięciu aż do końca.

Tak zaciekłej walki nie było od 40 lat, kiedy to John Kennedy o włos pokonał Richarda Nixona.

Zmarły rywalem w wyborach

Tymczasem najdziwniejsza kampania w tegorocznych amerykańskich wyborach toczy się w stanie Missouri: urzędujący republikański senator John Ashcroft ubiega się tam o reelekcję mając za przeciwnika... zmarłego niedawno demokratycznego gubernatora tego stanu - Mela Carnahana. Gubernator zginął trzy tygodnie temu w katastrofie lotniczej. Prawo Missouri nie pozwala już usunąć nazwiska kandydata z listy wyborczej a nowy gubernator stanu oświadczył, że jeśli Carnahan - zza grobu - wygra wybory, mianuje do Senatu wdowę - Jean Carnahan.

Przed śmiercią starego gubernatora - Ashcroft nieznacznie prowadził w sondażach, ale po tragicznej katastrofie - wskazują one właśnie na demokratę Carnahana jako zwycięzcę. Republikanie z Missouri ostrzegają, że w razie

ewentualnego zwycięstwa nie żyjącego Carnahana mogą zakwestionować

prawomocny wybór. Podkreślają, że ordynacja przewiduje, że kandydat musi być "stałym mieszkańcem" stanu.

06:45