Rapowanie miało być dla nich formą zabawy i odskocznią od trudnej covidowej rzeczywistości, bo pacjenci są zamknięci w szpitalu i smutni. Szybko okazało się jednak, że w rapie tkwi ogromny potencjał. Dla młodych ludzi to coś więcej niż tylko piosenki.

Te rapy mają wymiar terapeutyczny. Dzieci dystansują się w ten sposób do swojej choroby, subiektywnie o niej opowiadają. Śpiewają o emocjach, które im towarzyszą. Dzięki temu łatwiej przebrnąć przez ten proces zdrowienia - podkreśla Klaudia Smolarska-Kulej z Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową.

Na początku powstał wiersz

Zaczęło się od tego, że 12-letni Oliwier napisał wiersz z okazji wyjścia z kliniki. Nie mógł z nim dotrzeć do wszystkich pracowników szpitala, którym chciał w ten sposób podziękować za pomoc w walce z białaczką. Stwierdzono, że tekst jest idealnym materiałem na rap.

Postanowiliśmy podejść do tego profesjonalnie. Udało nam się nawiązać współpracę z TONAMI, Mateuszem Łebkiem i Adrianem Jansio - mówi Bartłomiej Dwornik z Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową.

Kolejną osobą, która złapała za mikrofon jest 8-letni Jasiek. Od kilku lat zmaga się on z neuroblastomą IV stopnia. Chłopiec napisał słowa ze swoją mamą. 

Utwory to nie wszystko

Szpital zamienił się w plan filmowy i tak powstały klipy.

Dzieci rapują o tym, z czym muszą się mierzyć, jakie emocje im towarzyszą. Z ich piosenek dowiadujemy się jak ich beztroskie dzieciństwo zostało przerwane przez diagnozę. Jak długie miesiące spędziły szpitale, jak trudne i bolesne było ich leczenie. W tych utworach nie brakuje też nadziei, która im towarzyszy - zauważa Klaudia Smolarska-Kulej z Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową.

Wrocławski Przylądek Nadziei ma już dwóch raperów, ale to nie koniec twórczości. Fundacja ma w planach produkcję kolejnej piosenki i teledysku. Tym razem wokalistką zostanie jedna z pacjentek.

Opracowanie: