Łódzka prokuratura wszczęła śledztwo ws. wypadku, do którego doszło wczoraj w Łodzi. W wyniku zderzenia autobusu z tramwajem rannych zostało 12 osób.

Jak poinformował Grzegorz Wawryszuk z łódzkiej policji, śledztwo dotyczy spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Dodał, że pilnie poszukiwani są świadkowie tego wypadku. Na skrzyżowaniu nie ma monitoringu i trudno na obecną chwilę ustalić, kto zawinił. Wiadomo natomiast, że zarówno kierowca autobusu jak i motorniczy byli trzeźwi - mówił Wawryszuk.

Wczoraj w centrum miasta - na skrzyżowaniu ulic Kilińskiego i Jaracza - zderzyły się tramwaj i autobus. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący autobusem PKS 32-letni mieszkaniec Turku wykonywał manewr skrętu w lewo z ulicy Kilińskiego w ulicę Jaracza. W tym samym czasie kierujący tramwajem linii 7, 50-letni łodzianin, przejeżdżał skrzyżowanie ulicą Kilińskiego na wprost i uderzył w przód autobusu.

Na skutek zderzenia pierwszy wagon tramwaju wyskoczył z szyn, wjechał na chodnik i uderzył w sygnalizator świetlny. Z kolei autobus obrócił się, przejechał przez chodnik i uderzył w zaparkowanego chryslera voyagera. Chrysler pchnięty przez autobus uderzył w zaparkowanego osobowego mercedesa. W obu samochodach osobowych nie było pasażerów.

Po wypadku siedmioro pasażerów tramwaju i pięcioro pasażerów autobusu zostało przewiezionych do pięciu łódzkich szpitali. Na obserwacji pozostawiono sześć osób, pozostałych pasażerów zwolniono do domu. Życiu hospitalizowanych nie grozi niebezpieczeństwo.