Przez kilka najbliższych tygodni nie będą prowadzone prace w rejonie kopalni Polkowice-Sieroszowice, gdzie w ubiegłym tygodniu doszło do dwóch silnych wstrząsów. W wyniku tąpnięć, w czwartek nad ranem zginął jeden górnik, a trzech trafiło do szpitali.

Roboty zostały wstrzymane do czasu całkowitego wyjaśnienia sprawy. Musi się zebrać komisja, która oceni ten wypadek. Myślę, że to jest kwestia dwóch, może czterech najbliższych tygodni - mówi Andrzej Ciepielewski, dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego (OUG) we Wrocławiu.

Do dwóch nakładających się na siebie samoistnych wstrząsów doszło o 2.50 i 2.52 nad ranem w czwartek. W dziesięciostopniowej skali, którą posługuje się nadzór górniczy, była to "siódemka", co odpowiada ponad 3 stopniom w skali Richtera. Dwie minuty później nastąpił kolejny, nieco słabszy wstrząs - "piątka". Do rana zanotowano jeszcze kilka kolejnych, w tym "trójkę" i "piątkę".

W rejonie wstrząsu na głębokości ok. 1000 m znajdowało się 14 górników. Trzech wydostało się samodzielnie, dziesięciu z lekkimi ranami i złamaniami wywieziono na powierzchnię. Życiu poszkodowanych nie zagraża niebezpieczeństwo. 50-letniego sztygara, do którego ratownicy dotarli po kilku godzinach akcji, nie udało się uratować.