​Woda rozpędzona do prędkości kilku tysięcy metrów na sekundę staje się jak beton i niszczy wszystko na swojej drodze. Tę właściwość wykorzystują saperzy do rozbrajania ładunków wybuchowych. Na poligonie koło Nowego Dworu Mazowieckiego pokazali, jak to działa.

​Woda rozpędzona do prędkości kilku tysięcy metrów na sekundę staje się jak beton i niszczy wszystko na swojej drodze. Tę właściwość wykorzystują saperzy do rozbrajania ładunków wybuchowych. Na poligonie koło Nowego Dworu Mazowieckiego pokazali, jak to działa.
Szkolenie pirotechników /Tomasz Gzell /PAP

Na skraju Puszczy Kampinoskiej, w ośrodku szkolenia 2 Mazowieckiego Pułku Saperów w Kazuniu Nowym szkolili się wspólnie żołnierze, policjanci, pogranicznicy i strażacy. Wymieniali doświadczenia, jak działać po wykryciu improwizowanego urządzenia wybuchowego w pojeździe.

Scenariusz ćwiczenia zakładał, że potencjalne zagrożenie stanowi porzucony samochód. Kilkunastu żołnierzy i funkcjonariuszy musiało przeprowadzić rozpoznanie, zlikwidować zagrożenie, a następnie rozpocząć powybuchowe śledztwo.

Do rozpoznania wykorzystano saperskiego psa. Nasze psy są szkolone na wszelkie mieszaniny materiałów wybuchowych dostępnych w Polsce i świetnie sobie z tym radzą. Do tego świetnie wyczuwają też amunicję i broń - powiedział dowódca sekcji przewodników psów st. sierż. Arkadiusz Mendel. Jak dodał, do szkolenia psów - również z pozytywnym skutkiem - wprowadzono wszelkie mieszaniny materiałów wybuchowych domowej produkcji, jakie zidentyfikowano podczas misji zagranicznych.

W Afganistanie często się zdarzało, że materiały niebezpieczne były zakopywane w ziemi w plastikowych pojemnikach, gdzie wykrywacz metalu był bezużyteczny. Psi nos okazywał się bezcenny - podkreślił sierżant.

Dla psa, takiego jak dwuletni owczarek belgijskiego Kobalt, którego przewodnikiem jest Mendel, wyszukiwanie materiałów wybuchowych to element zabawy. Zwierzę, gdy wyczuje zapach znany ze szkolenia, siada. Po tym przewodnik poznaje obecność materiału wybuchowego.

Skorzystano także z wielowirnikowca

We wtorek na poligonie żołnierze mogli też skorzystać z niewielkiego wielowirnikowca należącego do pograniczników. Dron z zamontowaną kamerą pozwolił wykryć wewnątrz auta podejrzane kable, które mogły być elementem mechanizmu sterowania bombą. Dla wojskowych saperów była to możliwość, z której na co dzień nie mogą skorzystać. Mają oni bowiem na swoim wyposażeniu roboty, które poruszają się po lądzie, ale nie takie, które latają.

Likwidację zagrożenia przeprowadzono w trzech krokach. Najpierw do podejrzanego samochodu podjechał robot i przy pomocy umieszczonej na tyczce spłonki rozbił szybę. Następnie, aby zniszczyć mechanizm sterowania bombą, ten sam robot zdetonował wewnątrz auta wybuchowy ładunek wodny. Była to niewielka butelka wody, wewnątrz której umieszczono kilka gramów ładunku wybuchowego. Efekt: wygięty i częściowo rozpruty dach, przednia szyba odrzucona na kilka metrów od samochodu i wybite pozostałe szyby.

Jak wyjaśniał dowódca batalionu wsparcia inżynieryjnego z jednostki w Kazuniu ppłk Mariusz Ocholski, woda rozpędzona do prędkości kilku tysięcy metrów na sekundę jest twarda jak beton. Osiągnięcie takiego efektu bez zastosowania płynu wymagałoby znacznie większej ilości materiałów wybuchowych i stanowiłoby większe zagrożenie dla otoczenia. Tymczasem przy użyciu wody istnieje tylko znikome prawdopodobieństwo wybuchu bomby, którą saperzy chcą zneutralizować.

Dowódca batalionu podkreślił, że przećwiczone techniki działania saperów są jednymi z bardzo wielu możliwych. Zaznaczył też, że szkolenie było możliwością wymiany doświadczeń z innymi służbami, np. od pograniczników wojskowi mogą uzyskać informacje o nietypowych materiałach wybuchowych.

(łł)