Tomasz Skory: Myśli Pan, że demonstracja 150. rolników przed ambasadą Unii w Polsce może mieć wpływ na to, jakie dopłaty otrzymają polscy rolnicy?

Władysław Serafin: Nie 150. Nie liczba ważna – może 300., może 500. Natomiast była to reprezentatywna grupa ze wszystkich organizacji rolniczych, branżowych i spółdzielczych, która przyszła zasygnalizować niepokój w imieniu milionów rolników. Nie sztuka przywieźć kilka tysięcy, bo to są olbrzymie koszty, które są jednak kosztem gospodarstwa.

Tomasz Skory: Jako reprezentant demonstrantów rozmawiał Pan długo z ambasadorem Unii Bruno Dethomasem. Uznał Pan w jakimś stopniu jego argumenty?

Władysław Serafin: Jedne, że jest przedstawicielem – bocianem, czyli doniesie, jako ambasador wiadomość o naszym niezadowoleniu do kierownictwa politycznego i gospodarczego w Brukseli.

Tomasz Skory: I tylko to? Przecież ambasador Dethomas tłumaczył uwarunkowania decyzji o przeznaczeniu takich akurat środków na poszerzenie.

Władysław Serafin: Pan ambasador nie tłumaczył, natomiast umówiliśmy się, że w najbliższych dniach dojdzie do spotkania przedstawicieli organizacji rolniczych w przedstawicielstwie Unii Europejskiej. Rozpoczniemy rozmowy na temat problemów wynikłych po prezentacji tego stanowiska. Pan ambasador jest dysponentem tych informacji, przekazicielem. Zatem rozumiemy jego rolę i miejsce, że on nie decyduje. On jest po prostu od organizowania formuły.

Tomasz Skory: Porzućmy kwestię tego spotkania, zajmijmy się sprawą. Określając środki przeznaczone na poszerzenie Unii, Komisja Europejska twierdzi, że stać ją na tyle – ponad 40 miliardów euro – i nie więcej. Nawet Niemcy pogrążają się w recesji. Pan dobrze o tym wie.

Władysław Serafin: Nie jest naszą winą, że Polska wkroczyła w obóz demokratyczny i w obóz kapitalistyczny, wychodząc z komunistycznego. To Zachód dawał nam gwarancje, że przemiany demokratyczne i społeczne będą prowadziły Polskę na drogę rozwoju.

Tomasz Skory: No dobrze, ale z pustego i Zachód „nie naleje”…

Władysław Serafin: To nie nasza sprawa, że dzisiaj jest puste. To dziś nam się próbuje przedstawić biednej Polsce i biednym rolnikom, że jest pusto. Jeżeli jest pusto na Zachodzie, to co – chcą zapełnić czarę do połowy pustą naszą ciężką pracą i naszym kosztem?

Tomasz Skory: Czyli ta brutalna prawda, że więcej nie mamy, to według Pana nie jest prawda?

Władysław Serafin: Ja uważam, że stać Unię Europejską na członkostwo partnerskie. Komisarz Verheugen powiedział ostatnio i komisarz Fischler to również potwierdził, że zbyt wielkie subwencje wyrównawcze dla polskich rolników, doprowadziłyby do dysproporcji społecznych dochodów i zbyt głębokich różnic.

Tomasz Skory: Ale w takim razie 25 procent przeznaczone na dopłaty bezpośrednie dla rolników mogą być uznane za sukces, bo mogłoby ich wcale nie być.

Władysław Serafin: Nie to nie jest sukces. Może ich nie być wcale. Polska może nadal istnieć bez Unii Europejskiej. Mówiło nam się, że wyjście z obozu socjalistycznego będzie dla Polski i dla gospodarki rolnej szansą rozwoju nowoczesnych form.

Tomasz Skory: Apropos tej nowoczesności. Komisja Europejska twierdzi, że te 100-procentowe dopłaty, gdyby takie były, zakonserwowałyby obecny stano polskiego rolnictwa, a ten wymaga unowocześnienia, restrukturyzacji.

Władysław Serafin: Nie prawda. Dokładne kłamstwo polityczne. Unia Europejska i kraje i narodowe fundusze inwestują w swoich budżetach…

Tomasz Skory: No, ale Unia Europejska przeznaczyła na restrukturyzację polskiego rolnictwa sporo.

Władysław Serafin: Panie redaktorze łaski nam żadnej nie robią. W budżecie państw Europy zachodniej jest przeznaczane kilkanaście procent na rolnictwo. U nas w Polsce notorycznie niecałe trzy. Budżet Unii Europejskiej 50 procent przeznacza na rolnictwo, a u nas dalej trzy. Jeżeli przez 40 lat finansowano inwestycje, rozwój rolnictwa w tych obszarach, to nie możemy dzisiaj powiedzieć, że stworzono dla farmera warunki „mercedesem podróżowania po Europie”, a my mamy rower dla porównania. My nie chcemy mercedesa zabierać, ale rowerem nie chcemy jeździć.

Tomasz Skory: Pan ma nadzieję, że nasze stanowisko rolników dotrze do Brukseli. „Po co mamy jeździć tam z grabiami i widłami” – tak był się Pan łaskaw wyrazić. Czy to znaczy, że Pan ambasadorowi Dethomasowi groził też?

Władysław Serafin: Tak, powiedziałem, że jeżeli dialog nie będzie prowadzony prawidłowo, jeżeli pan ambasador czuje się w roli nauczyciela i eksperci unijni w roli nauczyciela, to Polska nie jest końcem świata, a bardzo nowoczesnym państwem i obaliliśmy wiele mitów. Poziom wykształcenia polskiego rolnika stawia nas w pierwszej piątce krajów europejskich, wielkość gospodarstwa w pierwszej piątce krajów europejskich, wiek rolnika – 47 lat - w pierwszej piątce krajów europejskich.

Tomasz Skory: A wyobraża Pan sobie konkurowanie z rolnikami Unii Europejskiej spoza Unii Europejskiej?

Władysław Serafin: Nie wyobrażam sobie konkurowania bez normalności, którą mają stworzone prze własne państwa i finanse rolnicy i farmerzy europejscy. Proszę, żebyśmy „nie zwalali” odpowiedzialności tylko na rolników. To jest gra o konsumenta. To się mówi dopłata dla rolnika. Nie. Chcemy, żeby 800 złotych – koszta pszenicy – były nam oddane. Natomiast chleb z 800. złotych kosztuje inaczej niż z 500. Farmerzy unijni mają dopłaty wyrównawcze w taki sposób, że za cenę podstawową uzyskują 70 procent kosztów produkcji, a pozostałe poprzez dotacje mają wyrównane. Jest to obowiązek państw, a nie chłopów i rolników ani związkowców.

Foto: Marcin Wójcicki, RMF Warszawa