Rzeczy tańsze nawet o 70 proc. - na takie okazje mogą liczyć miłośniczki i miłośnicy wyprzedaży w Warszawie. Okazji jest dużo, więc trudno się dziwić, że amatorzy zakupowych szaleństw wychodzą ze sklepów z pełnymi torbami, a później zastanawiają się, jak oszczędnie przetrwać do końca miesiąca.

Są rzeczy poprzeceniane na 10 złotych, a kosmetyki na 5, 20, 30 złotych, więc jest cool. Znalazłam dwie torebki i jestem zadowolona - mówi szczęśliwa warszawianka.

Jak się okazuje, wyprzedaże to nie tylko raj dla kobiet. Panowie niby tylko asystując swym wybrankom, też bacznie rozglądają się między pułkami. Były wyprzedaże kurtek, krótkich spodni - przyznaje jeden z rozmówców reporterki RMF FM.

Można też tanio kupić modne jeansy czy garnitur. Trzeba tylko mieć trochę cierpliwości - najpierw poszperać, a później poczekać w kolejce do przymierzalni czy kasy.

Jak nie dać się nabrać na sztuczki handlowców

Jednak nie tylko cierpliwość przyda się podczas wyprzedaży - także zdrowy rozsądek i czujność. Trzeba uważać, by w szale zakupów nie dać się nabrać na sztuczki handlowców. Czasem sprzedawcy - licząc na to, że wpadniemy w szał zakupów - stosują różne sztuczki.

Klienta obowiązuje cena na metce. Jeśli bluzka ma kosztować 10 złotych, a przy kasie żądają od nas 30, należy interweniować. Gdy kupiony na wyprzedaży towar okaże się wadliwy, możemy go reklamować, ale pod pewnym warunkiem. Nie możemy reklamować wady, ze względu na którą taka rzecz została przeceniona - mówi Agnieszka Majchrzak z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Towary możemy reklamować w ciągu dwóch lat od zakupu. Do reklamacji mamy prawo, ale do zwrotu towaru już nie. To, czy sprzedawca przyjmie z powrotem spodnie, które nie chcą się na nas dopiąć, lub koszulę w złym odcieniu, zależy tylko od jego dobrej woli. Trzeba też zachować paragon, bo bez niego trudno cokolwiek załatwić.