Już od miesiąca Unia Europejska nalicza nam kary, bo wbrew obietnicom wyrzucamy za dużo śmieci na wysypiska - donosi "Gazeta Wyborcza". Jeśli nie chcemy płacić, musimy to zmienić do 1 stycznia przyszłego roku.

Wstępując do Unii, przyjęliśmy zobowiązania dotyczące poprawy gospodarki odpadami. W tym roku ilość wyrzucanych na wysypiska śmieci zmniejszyliśmy jednak zaledwie o 8 procent, a mieliśmy - o jedną czwartą. Od 2013 roku na wysypiska ma trafiać najwyżej połowa odpadów. Zamiast je składować, powinniśmy też odzyskiwać surowce wtórne i spalać resztę śmieci.

Ponieważ nie wypełniliśmy zobowiązań, od 16 lipca Komisja Europejska liczy karne dni. Za każdy zapłacimy - według Ministerstwa Środowiska - 40 tysięcy euro. Możemy tego uniknąć, jeśli udowodnimy, że zrealizujemy zobowiązania, choćby z opóźnieniem. Ale dotychczas Polska nie zrobiła niemal nic.

Jeśli nie zmieni się to do 1 stycznia, pierwszą grzywnę - około 7 mln zł za 2010 rok - możemy zapłacić z naszych podatków już w przyszłym roku. A od 2013 roku stawka będzie wyższa: każdy dzień oznaczać będzie koszt około 250 tysięcy euro.

Co gorsza - donosi "Gazeta Wyborcza" - ponad 40 procent śmieci pozbywamy się nielegalnie. Oficjalnie przeciętny Polak produkuje 280 kg śmieci rocznie, podczas gdy obywatel starych krajów Unii - aż 500 kg. Biorąc pod uwagę nasz tryb życia i zawartość sklepowych półek, nasze wyniki powinny być takie jak krajów starej Unii - ocenia prof. Józef Neterowicz, ekspert ds. energii odnawialnej. Brakujące 200 kg to szara strefa. Albo sami wywozimy śmieci do lasu, albo zatrudniamy firmę, która wyrzuca je na nielegalne wysypiska, by nie płacić - tłumaczy.