Nie ma decyzji prokuratury o wszczęciu śledztwa z urzędu, które miałoby wyjaśnić, czy podczas Marszu Niepodległości mogło dojść rozpowszechniania treści rasistowskich i ksenofobicznych. Chodzi o wznoszone okrzyki i niesione transparenty. Nie ma nawet decyzji o rozpoczęciu chociażby postępowania sprawdzającego.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie twierdzi, że nie chce na razie wszczynać postępowania, by nie powielać pracy policji. 

Jak usłyszał reporter RMF FM Krzysztof Zasada, wystarczy, że to funkcjonariusze gromadzą materiały filmowe z marszu i że analizują dowody. 

Liczymy się z tym, że analizy policyjne i tak do nas trafią - mówił rzecznik prokuratury Łukasz Łapczyński. Wtedy ocenimy, czy 11 listopada mogło dojść do złamania prawa - dodał. 

Tymczasem z rozmów reporterów RMF FM z doświadczonymi prokuratorami wynika, że już na podstawie samych doniesień medialnych prokuratura powinna się zająć tą sprawą z urzędu i potem korzystać z ustaleń policji. 

Ok. 60 tys. uczestników marszu

Sobotnia manifestacja przeszła ulicami Warszawy pod hasłem "My chcemy Boga". W Marszu Niepodległości - jak szacuje policja - wzięło udział ok. 60 tys. osób.

Uczestnicy marszu mieli ze sobą polskie flagi, biało-czerwone opaski, na części z nich był kotwice Polski Walczącej i inne patriotyczne symbole. Widoczne były także flagi z emblematem Narodowych Sił Zbrojnych i napisem "Śmierć wrogom ojczyzny".

Manifestujący nieśli transparenty, na których przeczytać można było m.in. "My chcemy Boga", "Lwów i Wilno pamiętamy", "Wszyscy różni, wszyscy biali", "Europa będzie biała albo bezludna", "Biała Europa braterskich narodów".

Skandowano hasła: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", "Bóg, honor i ojczyzna", "Polski przemysł w polskich rękach", "Naszą drogą nacjonalizm", "Precz z lewactwem", "Polska katolicka, nie laicka", "Cześć i chwała bohaterom, biało-czerwone barwy niezwyciężone". W trakcie marszu uczestnicy odpalali świece dymne, race i petardy.