Dwóch pracowników warsztatu samochodowego w Sopocie podtruło się prawdopodobnie spalinami. Mężczyźni zostali w czwartek w firmie, by dokończyć naprawę auta. Znaleziono ich w piątek rano: jeden z nich nie żył, drugi trafił do szpitala na gdańskiej Zaspie. Po południu poinformowano, że "mimo wysiłków podejmowanych przez lekarzy, zmarł".

Dwóch pracowników warsztatu samochodowego w Sopocie podtruło się prawdopodobnie spalinami. Mężczyźni zostali w czwartek w firmie, by dokończyć naprawę auta. Znaleziono ich w piątek rano: jeden z nich nie żył, drugi trafił do szpitala na gdańskiej Zaspie. Po południu poinformowano, że "mimo wysiłków podejmowanych przez lekarzy, zmarł".
zdj. ilustracyjne / Marcin Bielecki /PAP

Dwóch niedających oznak życia mężczyzn znalazła w piątek rano kobieta, która przyszła do jednego z sopockich warsztatów samochodowych. Załogi wezwanych na miejsce karetek pogotowia próbowały reanimować obu mężczyzn. 

Okazało się jednak, że jeden z nich - 52-latek - nie żyje. Drugi mężczyzna - 36-latek - miał trafić do gdyńskiego szpitala wyposażonego w komorę hiperbaryczną, ostatecznie jednak przewieziono go do szpitala na gdańskiej Zaspie.

Mężczyźni najprawdopodobniej zatruli się spalinami. Obaj zostali w czwartek dłużej w pracy. Czwartkowy wieczór był na Pomorzu mroźny. Policja przypuszcza, że mężczyźni próbowali dogrzać się, korzystając z ogrzewania auta stojącego w warsztacie. Gdy znaleziono mężczyzn, silnik auta nadal pracował.

(j.)