Prawie 150 interwencji w sprawie bezdomnych zanotowano od listopada w Katowicach. Chodziło głównie o znalezienie dla nich miejsca w noclegowniach. Część bezdomnych w ogóle nie szuka jednak takiej pomocy. W Katowicach jest co najmniej kilkanaście miejsc, w których próbują oni przetrwać zimę - także w czasie silnych mrozów. Jedno z tych miejsc odwiedził reporter RMF FM Marcin Buczek.

Pewnie kiedyś był tu dom. Ale teraz jest murowana rudera. Okna zastawiamy kocami, żeby nie wiało - mówi Marcinowi Buczkowi mężczyzna w nieokreślonym bliżej wieku, stojąc przed jednym z pustostanów. Mieszka tam razem ze swoim znajomym i kobietą. Wszyscy chcą pozostać anonimowi.

Ogrzewają się, paląc w prymitywnym piecu. Zrobili go z cegieł. Kiedy trzeba, można też na nim gotować, np. zupę. W piecu palą głównie drewnem, które wyciągają ze śmietników.

Do spania mają prymitywne prycze z desek, na które kładą gąbkę. Nocą owijają się jeszcze śpiworem i kocami.

Wieje czasem, ale da się wytrzymać - mówią zgodnie.

Żyją z tego, co znajdą na śmietnikach. Puszki i inne metalowe przedmioty sprzedają w punktach skupu złomu. Dzięki temu mają na życie. Ale nie wszystko trafia do skupu. Na betonowym zagłębieniu nad łóżkiem stoi budzik, są też buteleczki po perfumach, przybory do golenia.

A do palenia robimy sobie skręty - mówi jeden z mężczyzn. Tytoń mamy ze starych cygar, a na bibułkę szkoda wydawać pieniędzy. Dlatego skręcamy kawałki gazet - wyjaśnia.

Pierwszy z mężczyzn żyje tak już 8 lat, kobieta mówi, że 16, a trzeci z nich przyznaje: Jestem bezdomnym już tak długo, że nawet nie pamiętam, ile to lat.

Nikt z nich nie chce iść do noclegowni. I nawet tęgie mrozy tego nie zmieniają. Mówią, że przywykli do takich warunków. No i tam trzeba być trzeźwym.

A tu zaraz, jak trochę grosza wpadnie, możemy iść na piwo - mówi jeden z mężczyzn. I natychmiast dodaje: No i w tym miejscu trochę jestem jakby u siebie.

(edbie)