"Nie ma szans na 300 złotych podwyżki dla wszystkich pracowników" – mówi dyrektor szpitala w Dąbrowie Górniczej. We wtorek rano, w placówce, przez dwie godziny trwał strajk ostrzegawczy. Związkowcy domagają się podwyżek i wyrównania wynagrodzeń.

Są nierówności płacowe w poszczególnych grupach zawodowych, czyli za jednakową pracę na tym samym stanowisku pracownicy są inaczej wynagradzani - mówi RMF FM Elżbieta Żuchowicz, przewodnicząca Solidarności w dąbrowskim szpitalu. Spór na tle płacowym trwa od wielu miesięcy. Po kolejnych rundach nieudanych rokowań wszedł fazę mediacji. Od 11 marca budynek szpitala jest oflagowany.

Jeszcze przed rozpoczęciem strajku we wtorek rano, przewodnicząca Solidarności mówiła, że nie ma mowy o odejściu od łóżek pacjentów. Mogą być opóźnienia w wykonywaniu niektórych czynności, np. w rejestracji - podkreślała Elżbieta Żuchowicz.

Pacjenci rozumieją postulaty związkowców. Jeśli tylko forma protestu nie jest uciążliwa dla nas pacjentów , to ja to akceptuję - mówi w rozmowie z RMF FM mężczyzna w kolejce do poradni. We wtorek "normalnie" pracował SOR. My nie możemy opuścić Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Tam cały czas jest praca. Mam chwile przerwy i mogę powiedzieć śmiało, że ratownicy popierają protest tak, jak inni pracownicy szpitala - powiedział ratownik medyczny ze szpitala w Dąbrowie Górniczej.

Wszyscy mówią zgodnie, że m.in. z powodu niskich płac z lecznicy odchodzą specjaliści. Niedawno z pracy zrezygnowali lekarze interniści. Dyrekcja była zmuszona zawiesić działalność interny na półtora miesiąca. Na pół gwizdka działał także SOR. Szpitalowi groziła utrata kontraktu na te oddziały. W ostatniej chwili dyrekcja znalazła lekarzy i przyjęła ich do pracy. Teraz o 300-złotowych podwyżkach nie ma mowy. Nie stać nas na to, żeby dawać tak duże podwyżki wszystkim pracownikom. Jestem gotowy do rozmów, ale o rzeczach realnych - podkreśla Zbigniew Grzywnowicz, dyrektor szpitala. Przypomina, ze w ubiegłym roku dał pracownikom 100 złotych netto podwyżki.