Jest wniosek o umorzenie śledztwa w sprawie kierowcy, który w wakacje staranował samochodem 23 osoby na sopockim deptaku. Psychiatrzy orzekli, że sprawca jest chory psychicznie. Sąd zdecyduje, czy będzie on przymusowo leczony.

Wniosek w sprawie umorzenia śledztwa złożyła dziś do sądu Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Zrobiono to zgodnie z procedurą mówiącą, że za popełnienie przestępstwa nie odpowiada karnie osoba, która w momencie jego popełnienia była niepoczytalna.

Rzeczniczka prasowa Grażyna Wawryniuk przypomniała, że po jednorazowym badaniu 32-letniego Michała L., psychiatrzy uznali, że w momencie, gdy doszło do wypadku, miał on "zupełnie wyłączoną poczytalność" i "całkowicie zniesioną zdolność rozumienia i pokierowania swoim postępowaniem". Według psychiatrów jego niepoczytalność związana była z chorobą psychiczną, na którą cierpi. Ze względu na ochronę prywatności mężczyzny Wawryniuk odmówiła bardziej szczegółowych informacji na ten temat.

Bedzie przymusowo leczony?

Rzecznik dodała, że biegli wyrazili obawę, iż - ze względu na chorobę - mężczyzna może ponownie popełnić przestępstwo i wskazali na konieczność jego leczenia w izolacji. We wniosku o umorzenie postępowania śledczy zwrócili się więc do sądu o podjęcie decyzji ws. przymusowego leczenia 32-latka w placówce zamkniętej. Zawnioskowali też o wydanie przez sąd zakazu prowadzenia przez niego pojazdów (już wcześniej śledczy wystąpili do stosownych urzędów o zatrzymanie prawa jazdy mężczyzny).

Chorobę zdiagnozowano na początku 2013 roku



Badania wykonane tuż po wypadku wykazały, że przed tym zdarzeniem mężczyzna nie pił alkoholu, nie był też pod wpływem narkotyków ani środków psychotropowych.

Z informacji przekazanych przez obrońcę 32-latka, adwokat i zarazem psycholog Małgorzatę Ciukszę wynika, że chorobę psychiczną objawiającą się m.in. urojeniami, omamami i tzw. słyszeniem głosów zdiagnozowano u mężczyzny na początku 2013 r. Ciuksza wyjaśniła, że przez ponad rok Michał L. leczył się, co łagodziło objawy choroby, ale wiosną 2014 r. przestał przyjmować leki. To bardzo często kończy się nawrotem choroby i jej objawów - powiedziała Ciuksza.

Przyznał się do winy

Po zatrzymaniu Michał L. przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. Jak poinformowała Wawryniuk, w końcowej fazie śledztwa mężczyzna zdecydował się złożyć zeznania. Wyjaśniał w nich, że przebieg zdarzenia pamięta tylko fragmentarycznie. Przyznał też, że nie zażywał przepisanych leków, bo czuł się po nich senny i nie mógł normalnie funkcjonować.

Poturbował 23 osoby, jedną ciężko

Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło 19 lipca tego roku. Kierowana przez 32-letniego Michała L. szybko jadąca honda wjechała w spacerowiczów na sopockim deptaku oraz molo. Zanim samochód zatrzymał się, uderzając w ławkę, poszkodowane zostały 23 osoby, z których jedna odniosła ciężkie obrażenia. Sprawca wypadku został zatrzymany na miejscu przez świadków zdarzenia i przekazany policji. Prokuratura postawiła 32-latkowi zarzut umyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, za który to czyn grozi do 10 lat więzienia. Sprawca został tymczasowo aresztowany. W tej chwili przebywa w szpitalu psychiatrycznym.

Świadkowie zdarzenia mówili tuż po nim mediom, że zanim na miejscu pojawili się funkcjonariusze, spacerowicze poturbowali sprawcę. Prokuratura zbadała ten wątek. Jak wyjaśniła Wawryniuk, z ustaleń śledczych wynika, że wprawdzie świadkowie wyciągnęli mężczyznę z auta szarpiąc go, ale do pobicia nie doszło.

W postępowaniu badano też szybkość i sposób działania policji oraz innych służb przed i po zdarzeniu. Przed pojawieniem się auta na sopockim deptaku policja miała bowiem zgłoszenie o szybko poruszającym się pojeździe zmierzającym w stronę kurortu. Także w tym wypadku prokuratura nie dopatrzyła się złamania prawa.

(mal)