Tomasz Skory: Obserwował Pan dzisiejsze treningi przed zakopiańskim konkursem Pucharu Świata. W jakiej formie są polscy skoczkowie?

Stanisław Stefan Paszczyk: Ośmiu polskich skoczków się zakwalifikowało z piętnastu, którzy mieli prawo, bo to prawo gospodarza jest, zgłoszenia większej liczby zawodników. Jesteśmy w pełni zadowoleni.

Tomasz Skory: Ale te wyniki wyglądają dość tradycyjnie. Adam Małysz, potem długo, długo nic i pozostali. Czy to zawsze tak będzie według Pana?

Stanisław Stefan Paszczyk: No to trzeba zapytać trenerów, czy tak zawsze będzie. Bywało w przeszłości znacznie lepiej. Przecież niektórzy z naszych skoczków potrafili w przeszłości wdrapywać się na podium Pucharu Świata, nie tylko Adam Małysz.

Tomasz Skory: Dzisiejsze treningi potwierdzają chyba, że Małysz jest w dobrej formie, ale Sven Hannawald w lepszej. W pierwszym treningu Małysz 125, Hannawald 124 metry. W drugim Hannawald aż 132, a Małysz tylko 128,5…

Stanisław Stefan Paszczyk: No tak teraz jest od iluś tam tygodni, że zmieniły się role. Liderem jest inny zawodnik. Ja nie rozpaczam rozmawiając z trenerem, rozmawiałem z prof. Żołędziem, z psychologiem Blacharzem. No jest prawdą, że rozbudzono nadzieje wspaniałym sezonem poprzednim, tym zimowym, znakomitym sezonem letnim na igielicie, bardzo dobrym początkiem tego sezonu zimowego. No trudno to było rzeczywiście Adamowi Małyszowi wytrzymać, jest kilka tygodni jeszcze. Już tylko kilka tygodni. To już ostatni konkurs w Zakopanem. On już nie leci do Japonii. Także trenerzy, cały zespół ma szansę przygotowania w bezpośrednim okresie przed startem. Ten okres może się udać, kiedy Małysz będzie w bardzo dobrej formie, ale jest dalej w bardzo dobrej formie.

Tomasz Skory: Ale mamy na pewno do czynienia z rywalizacją dwóch wielkich. I właśnie trener polskich skoczków mówi żartem, że Hannawald jest w takiej formie, że możemy tylko czekać aż ona się skończy. Czy to naprawdę tak? Czy ten błysk Adama wróci?

Stanisław Stefan Paszczyk: Skoro potrafił być w jeszcze lepszej formie w przeszłości, to myślę, że może tak być. Znaczy nie jest pewne, że wygra z Hannawaldem, bo tamten jest w rewelacyjnej formie.

Tomasz Skory: Panie prezesie, Pan widział tego Niemca, uznawanego przez niektórych za wręcz wroga narodowego Polaków. Jaki jest Sven Hannawald?

Stanisław Stefan Paszczyk: Ja myślę, że go trzeba traktować naturalnie, normalnie. Jest świetnie przygotowany, o wspaniałych warunkach fizycznych, bo też trzeba brać to pod uwagę. Oczywiście, jak wszyscy mówią, zagadką jest ta szybkość na rozbiegu, czyli sprawa nart. Jedni mówią, że Małysza narty są nazbyt elastyczne, ale to jest „pozakibicowska” sprawa, to jest sprawa fachowców.

Tomasz Skory: A wracając do kibiców. Organizatorzy zakopiańskich zawodów nie kryją, że boją się zachowań polskich kibiców. Jak to było na treningu: sportowo, czy jak zwykle?

Stanisław Stefan Paszczyk: Bardzo sportowo. Chodziłem po całym obiekcie. Obcowałem z ludźmi.

Tomasz Skory: Ale Pan nie mówił po niemiecku…

Stanisław Stefan Paszczyk: Ale ci nasi kibice też nie mówią po niemiecku. Było znakomicie.

Tomasz Skory: Ale przyzna Pan, że obiekty Centralnego Ośrodka Sportu opisywane są dzisiaj jako twierdza i rzeczywiście twierdzę stanowią. Myśli Pan, że to pomoże w nawiązywaniu kontaktów niemiecko – polskich, takich przyjaźniejszych?

Stanisław Stefan Paszczyk: Nie, ja myślę, że tak musi być. Zawodnicy przyjeżdżają na ileś tam godzin przed startem. Muszą mieć znakomite warunki tego spokoju, bezpieczeństwa. To jest grupa, która jeździ z konkursu na konkurs. Jest pełna koncentracji. No tu nie może być żadnej wpadki, także ta „twierdza”, to jest normalne.

Tomasz Skory: Zwyciężający mówią zwykle: „Własna publiczność uskrzydla.”, a ci, którzy przegrywają z reguły mówią, że „własny doping to ogromne obciążenie psychiczne, presja, no i ogólnie rzecz biorąc szkodzi.

Stanisław Stefan Paszczyk: Kto jest dobry, to musi wykorzystać własną publiczność. Ten, kto się boi skakać, boi się przegrać, może bać się dopingu własnej publiczności. Ten, który jest w dobrej formie, myśli o walce, tylko własna publiczność może go uskrzydlić.

Tomasz Skory: No i jesteśmy dobrej myśli?

Stanisław Stefan Paszczyk: Tak i pamiętam kilka dni temu, kiedy telewizja pokazała w windzie, kiedy Hannawald i Schmitt stali do siebie prawie tyłem. Nie dlatego, że się nie cierpią, tego wymaga sytuacja na minuty przed startem – absolutnej koncentracji, niedopuszczenia do siebie wrażeń innych. I to nie jest ta wrogość zawodników do siebie, tylko umiejętność tej koncentracji i Małysz w przeszłości – to są moje wrażenia – lepiej znosił te warunki koncentracji.

Foto: Maciej Pałahicki, Marcin Wójcicki, RMF