Jednym z symboli dzisiejszych olimpiad są kontrole antydopingowe. Po dwóch bobsleistach - amerykańskim i łotewskim - niedozwolone środki wykryto u biegaczki, Natalii Baranowej z Rosji. Z dopingiem nie można jednak wygrać, można go ograniczyć – uważa profesor Jerzy Smorawiński, szef Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie.

Organizatorzy tegorocznych zimowych igrzysk położyli bardzo duży nacisk na farmakologiczną czystość zawodników. W ciągu całej olimpiady zostanie zbadanych ponad 600 próbek moczu oraz ponad 300 próbek krwi. Profesor Jerzy Smorawiński, szef Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie uważa jednak, że z dopingiem nie można wygrać, można go tylko ograniczyć.

Profesor Smorawiński podkreśla, że organizm człowieka naprawdę dużo może także bez niedozwolonych środków. Wydolność można poprawić dzięki odpowiednim treningom czy diecie. "To właśnie dzięki nowoczesnej technice zimowe dyscypliny stały się bardziej widowiskowe, chociażby te bliskie naszemu sercu skoki narciarskie. Tam naukowcy, biomechanicy, fizycy pracują nad tym, aby sylwetka zawodników była dostosowana do lotu jak najbardziej, przypominała lot ptaka” - powiedział nam Smorawiński.

Polscy zawodnicy przechodzili kontrolę antydopingową, u żadnego z nich niczego nie wykryto: „Na przestrzeni kilkunastu miesięcy wszyscy zawodnicy przechodzili badania i byli wolni od dopingu, a przynajmniej te testy, które wykonaliśmy, były testami ujemnymi” – mówi Smorawiński.

Profesor podkreśla, że ze statystyk wynika, iż podczas zimowych igrzysk sportowcy stosują mniej niedozwolonych środków, niż w trakcie letniej olimpiady. Na rynku pojawiają się jednak nowe środki dopingujące, często bardzo niebezpieczne. "Sportowcy potrafią zaskoczyć lekarzy. Przypomnę może dosyć stary przykład z olimpiady w Atlancie, kiedy pojawił się Bramantan. Nie było go wtedy na żadnej liście. Okazało się, że jest to środek faktycznie wspomagający metabolizm i była poważną trudność, aby wyciągnąć konsekwencje dyscyplinarne” – opowiada Smorawiński. Jego zdaniem, jednym z najgroźniejszych środków, który ostatnio pojawił się na rynku jest Aranesp. Jest on 10 razy silniejszy od EPO, okrytej złą sławą erytropoetyny. Aranesp można kupić przez internet. Miesięczna dawka kosztuje 500 dolarów. Ma on też swoją jasną stronę: jest używany przy leczeniu anemii w kuracji antyrakowej.

Doping nie jest wymysłem naszych czasów. Substancje zwiększające wydolność - grzyby, liście koki czy alkohol - stosowano już w starożytności.

foto RMF

04:40