Feliks Meszka, który spędził 11 lat na przymusowym leczeniu w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku za groźby karalne wobec sąsiadów, nie wróci na leczenie. W grudniu ubiegłego roku mężczyzna wyszedł na wolność, bo tak zdecydował sąd rejonowy w Rybniku. Szpital zaskarżył jednak tę decyzję. Dziś sąd okręgowy w Gliwicach wydał postanowienie, które ostatecznie kończy sprawę.

Feliks Meszka, który spędził 11 lat na przymusowym leczeniu w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku za groźby karalne wobec sąsiadów, nie wróci na leczenie. W grudniu ubiegłego roku mężczyzna wyszedł na wolność, bo tak zdecydował sąd rejonowy w Rybniku. Szpital zaskarżył jednak tę decyzję. Dziś sąd okręgowy w Gliwicach wydał postanowienie, które ostatecznie kończy sprawę.
Feliks Meszek /Andrzej Grygiel /PAP

Sąd uznał, ze szpital nie może złożyć zażalenia i nie może być uczestnikiem tego postępowania. O takie rozstrzygnięcie wnioskował adwokat Piotr Wojtaszek. Sąd odrzucił apelację szpitala. Stwierdził że szpital jest podmiotem nieuprawnionym do jej wniesienia i (...) uznał, że nie ma prawa uczestniczenia w postępowaniu. Tym samym orzeczenie Sądu Rejonowego w Rybniku jest prawomocne. Pan Feliks Meszka może się cieszyć wolnością, jaką cieszy się od siedmiu miesięcy - powiedział PAP mec. Wojtaszak.

Feliks Meszka mógł wyjść na wolność już w listopadzie ubiegłego roku, kiedy sąd najwyższy uchylił postanowienie o jego przymusowym leczeniu. Szpital zamiast wypuścić mężczyznę, przyjął go na oddział bez jego zgody. Uzasadniał to zagrożeniem wynikającym z jego choroby. Dopiero miesiąc później sąd w Rybniku nakazał zwolnić pacjenta.

Kierownictwo szpitala, składając apelację, nie zgodziło się z decyzją sądu, który nakazał zwolnienie Meszki. Szpital podnosił, że decyzja o przymusowym przyjęciu mężczyzny była zasadna. Sądowi, który go zwolnił, w zażaleniu zarzucił m.in., że nie dokonał oceny zasadności przyjęcia Meszki do szpitala w trybie Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, nie wziął pod uwagę przesłanek merytorycznych i nie zasięgnął opinii biegłego lekarza psychiatry, co nakazują przepisy tej ustawy. Szpital uznał ponadto, że powinien zostać wezwany jako uczestnik postępowania w tej sprawie.

Jak podkreśliło w apelacji kierownictwo placówki, "szpital psychiatryczny, przyjmując osobę bez jej zgody, działa nie tylko dla jej dobra, ale także w interesie ogólnym - zapewnienia bezpieczeństwa innym osobom".

W późniejszym, przekazanym PAP oświadczeniu szpital wyjaśniał, że składając zażalenie dążył do uzyskania merytorycznego stanowiska, co do zasadności przyjęcia pacjenta bez jego zgody oraz oceny zasadności postanowienia wydanego przez sąd rejonowy. Akcentował też, że fakt przestrzegania przez placówkę wszystkich przepisów potwierdzały dotychczasowe, liczne kontrole.

Miał grozić sąsiadom, że ich "załatwi"

Meszka trafił do szpitala psychiatrycznego po tym, jak postawiono mu zarzut kierowania w latach 1998-2003 gróźb karalnych pod adresem sąsiadów typu: "pokażę ci!"; "załatwię cię!". W 2004 roku, po zasięgnięciu opinii biegłych, na wniosek prokuratora, sąd umorzył postępowanie karne i orzekł o umieszczeniu Meszki, tytułem tzw. środka zabezpieczającego, w zakładzie psychiatrycznym. Orzeczona detencja (czyli pobyt w zamkniętym zakładzie) trwała 11 lat.

Pacjent nie mógł odzyskać wolności mimo decyzji Sądu Najwyższego, który na skutek kasacji Rzecznika Praw Obywatelskich 10 listopada 2015 roku uchylił postanowienia sądów w sprawie przymusowego leczenia. 12 listopada wobec mężczyzny, zamiast zwolnienia, zastosowano procedurę przyjęcia do szpitala bez jego zgody, uzasadniając to zagrożeniem wynikającym z jego choroby - w trybie przepisów Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego.

W grudniu 2015 roku rybnicki sąd uznał, że decyzja szpitala z 12 listopada była niezasadna. Nakazał natychmiastowe zwolnienie pacjenta, który domaga się teraz 12,3 mln zł zadośćuczynienia i odszkodowania za 11 lat spędzonych w zamkniętym zakładzie. Sprawa zadośćuczynienia i odszkodowania - jak przekazał mec. Wojtaszak - decyzją Sądu Najwyższego trafiła do Sądu Okręgowego w Krakowie, gdzie data rozprawy nie została jeszcze wyznaczona.

Sądowemu postępowaniu dotyczącemu Meszki przyglądał się Rzecznik Praw Obywatelskich, który w tej sprawie wniósł kasację do SN. 10 listopada 2015 roku SN uwzględnił w całości kasację RPO, uchylił zaskarżone postanowienia i umorzył postępowanie wobec Meszki. SN potwierdził, że doszło do rażącego naruszenia prawa przez "niezwykle powierzchowne odniesienie się" przez sąd okręgowy do zarzutów zażalenia Meszki na decyzję o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym.

Według SN sąd II instancji nie zauważył, że sąd rejonowy nie przeprowadził, poza obowiązkowym przesłuchaniem biegłych lekarzy psychiatrów oraz psychologa, jakiegokolwiek postępowania dowodowego, mającego potwierdzić sprawstwo podejrzanego. Sam podejrzany nie został nawet przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym.

Nie sposób uznać, aby wypowiadane przez podejrzanego groźby, które nigdy nie weszły w jakąkolwiek fazę realizacji, stanowiły czyn o znacznym stopniu społecznej szkodliwości, uzasadniający bezterminową de facto detencję 78-letniego wówczas człowieka - uznał w listopadzie 2015 roku roku SN.

(az)