Zapisy rozmów służbowych pomiędzy policjantami oraz połączenia z pogotowiem – to kluczowe materiały zabezpieczone w śledztwie, dotyczącym śmierci 34-letniego mężczyzny z Lubina. Bartosz S. zginął po zatrzymaniu przez mundurowych. Łódzka Prokuratura Okręgowa zapoznała się materiałami, jakie dostała i właśnie opracowała szczegółowy plan dochodzenia.

Bardzo ważne są zeznania świadków zatrzymania Bartosza S. i dlatego chcemy dotrzeć do wszystkich osób, które mogą cokolwiek wiedzieć na ten temat - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. I dodaje: 

Niewątpliwie istotne znaczenie będą miały obiektywne dowody - takie jak zapisy rozmów telefonicznych, łączności radiowej i wreszcie nagrania. Te udało nam się dotychczas zabezpieczyć z kilku źródeł. Dokładnie je analizujemy, zamierzamy poddać szczegółowym badaniom po to, aby maksymalnie wyostrzyć sekwencje, które są istotne z punktu widzenia przedmiotu postępowania.

Dotyczy to również najnowszego filmu zdobytego przez pełnomocników rodziny zmarłego mężczyzny. Zabezpieczona ma być także cała dokumentacja policyjna i z pogotowia.

Policja twierdzi, że 34-latek zmarł w szpitalu dwie godziny po interwencji

Tragiczne wydarzenia rozegrały się w piątek 6 sierpnia, a przebieg dużej części policyjnej interwencji przy ul. Traugutta obejrzeć możemy na niespełna 7-minutowym nagraniu wideo, jakie pojawiło się w sieci.

Na filmiku widać, jak czterech policjantów próbuje obezwładnić krzyczącego i rzucającego się mężczyznę. W końcu prowadzą go do radiowozu, ale zatrzymują się przed samochodem. Widać ujęcie, które może sugerować, że leżący na ziemi 34-latek stracił przytomność, a policjant próbował go ocucić. W końcu mężczyzna został zabrany przez wezwaną karetkę na szpitalny oddział ratunkowy.

Dolnośląska komenda podała, że 34-latek zmarł w szpitalu dwie godziny po interwencji.

Policja poinformowała również, że funkcjonariuszy wezwała matka mężczyzny: zgłosiła, że jej syn "biega po jednej z ulic miasta i rzuca kamieniami w okna zabudowań". Stwierdziła także, że mężczyzna nadużywa narkotyków.

Komenda zaznaczyła ponadto w komunikacie, że 34-latek "nie reagował na polecenia (funkcjonariuszy - przyp. RMF), był bardzo agresywny i niezwykle pobudzony (...) szarpał się i wyrywał".

Tymczasem medycy mówią, że nie podejmowali reanimacji, bo 34-latek był już martwy.

Opracowanie: