Nie będzie zarzutów w śledztwie w sprawie domniemanej korupcji przy wpisaniu iwabradyny na listę leków refundowanych - ustalili reporterzy śledczy RMF FM Marek Balawajder i Roman Osica. Prowadząca postępowanie prokuratura w Krakowie umorzyła sprawę.

Śledztwo trwało od marca 2008 roku. Prokuratura miała informacje, że w procesie wpisywania iwabradyny na listę leków refundowanych łapówkę mógł przyjąć były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha. W czasie śledztwa badano też możliwość poświadczenia nieprawdy w dokumentach, fałszowania dokumentów i przekroczenia uprawnień.

Co więcej, zarzuty w tej sprawie usłyszał między innymi syn Bolesława Piechy. Były wiceminister miał załatwić u biznesmena powiązanego z firmą farmaceutyczną mieszkanie dla swojego syna, kiedy ten przyjechał do Krakowa na studia.

Umorzenie śledztwa oznacza, że przestępstwa nie było. Prokurator, który przez wiele miesięcy sprawdził setki dokumentów, przesłuchał dziesiątki świadków, stwierdził, że do korupcji na pewno nie doszło. Równocześnie potwierdził, że istniały bardzo bliskie kontakty między wiceministrem Piechą - odpowiedzialnym za opracowanie listy leków refundowanych - a przedstawicielem jednej z firm, która była zainteresowana umieszczeniem iwabradyny na tej liście.

Na pewno spotykanie się wiceministra zdrowia, który jest odpowiedzialny za kształtowanie polityki lekowej państwa, z przedstawicielem firmy farmaceutycznej towarzysko, jest zachowaniem niewłaściwym - podkreśla prokurator Piotr Kosmaty.

W kwestii zarzutów dla syna Bolesława Piechy również nie zgromadzono dowodów potwierdzających, że wynajęcie mieszkania przez syna wiceministra było związane z decyzją wpisania iwabradyny na listę leków refundowanych. Początkowo postawiono mu zarzuty składania fałszywych zeznań, ale zostały one umorzone.

Jak nieoficjalnie dowiedzieli się nasi reporterzy, z podsłuchów, jakimi dysponowali śledczy, wynika, że biznesmeni z Krakowa próbowali coś jednak załatwić z wiceministrem Piechą. Mogło chodzić o pracę dla ich wspólnego znajomego. Miał on zostać jednym z dyrektorów w ministerstwie. Piecha jednak nie zdążył tego załatwić.

Prokuratura nie znalazła też dowodów na przekroczenie uprawnień przez Piechę.

Jedyna korzyść z całego tego zamieszania to zmiana procedur w sprawie opracowywania listy leków refundowanych. Teraz minister zdrowia, spotykając się z przedstawicielami firm farmaceutycznych, musi to robić w obecności co najmniej trzech pracowników swojego resortu.