Sprawa osadzonego w polskim areszcie obywatela Izraela nie jest kwestią polityczną między obu krajami - tak minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski komentuje fakt zatrzymania mężczyzny zamieszanego w zamach na jednego z liderów Hamasu w Dubaju. Rzekomy agent Mossadu wpadł na 4 czerwca na warszawskim lotnisku Okęcie; chciał wjechać do Polski z paszportem na nazwisko Uri Brodsky.

Wydania mężczyzny domagają się dwaj izraelscy ministrowie. Sikorski traktuje te żądania jedynie jako doniesienia medialne, dlatego nie chciał się do nich ustosunkować. W rozmowie z reporterem RMF FM zaznaczył, że nikt z przedstawicieli izraelskiego rządu oficjalnie nie kontaktował się w tej sprawie z Warszawą. Póki co władze izraelskie nie kontaktowały się z Ministerstwem Spraw Zagranicznych - stwierdził.

Czy strona polska powinna przekazać zatrzymanego do Niemiec czy Izraela? Wydaje mi się, że to jest dobre pytanie do ministra sprawiedliwości. Jak powiadam, nie jest to kwestia polityczna w relacjach pomiędzy naszymi krajami - zaznaczył.

Obywatel Izraela zatrzymany w Polsce 4 czerwca na podstawie wydanego za nim europejskiego nakazu aresztowania (ENA). 6 czerwca Sąd Okręgowy w Warszawie zadecydował o zastosowaniu wobec zatrzymanego tymczasowego aresztu na okres 40 dni. Mężczyzna jest podejrzany o poświadczenie nieprawdy i pomoc w sfałszowaniu niemieckich dokumentów. Agent Mossadu - jak pisze o nim niemiecka prasa - miał pomóc w zdobyciu paszportu mężczyźnie, który później w Dubaju brał udział w zamachu na jednego z liderów Hamasu.

To krok we właściwym kierunku- tak zatrzymanie rzekomego agenta Mossadu skomentował rzecznik Hamasu. Szef policji w Dubaju stwierdził, że jego kraj nie będzie żądał ekstradycji obywatela Izraela.