Kończąca się, VIII kadencja Sejmu różni się od poprzednich nie tylko zauważalnie mniejszą liczbą posiedzeń i dni obrad. W oczy rzuca się też nagminne łamanie przepisu Konstytucji, nakazującego udzielanie przez rząd w ciągu 21 dni odpowiedzi na interpelacje i zapytania poselskie. Dziś na odpowiedź czekają ich setki, niektóre od ponad dwóch lat.

Interpelacyjna zapaść

Według stanu na poniedziałek wprost bez odpowiedzi pozostaje 287 złożonych przez posłów interpelacji i 168 zapytań. W wypadku rekordowych interpelacji termin udzielenia na nie odpowiedzi minął 557 dni temu, w wypadku zapytań rekord wynosi 622 dni.

Odpytywani przez posłów członkowie rządu proszą czasem o przedłużenie czasu na udzielenie odpowiedzi. Tu jednak wyniki są jeszcze gorsze - w wypadku rekordowej interpelacji prolongowany czas na udzielenie odpowiedzi przekracza termin o 777 dni, a więc grubo ponad dwa lata, w wypadku zapytania poselskiego jeszcze więcej, bo aż 832 dni. W ostatnich dniach VIII kadencji Sejmu na odpowiedź wciąż czeka łącznie ponad 400 interpelacji i 240 zapytań poselskich.

Urzędnicy tłumaczą przeciąganie się procedur ich stale rosnącą liczbą. To prawda tylko częściowo; po poprzedniej, VII kadencji Sejmu bez odpowiedzi pozostało tylko 8 interpelacji i 4 zapytania, choć łączna liczba interpelacji (34895) była nawet większa, niż w obecnym Sejmie (33909), a liczba zapytań (8627) była niewiele mniejsza do obecnej (9923).

Ignorowanie Sejmu przez rząd wprost narusza art. 115 p. 1 Konstytucji, mówiący, że Prezes Rady Ministrów i pozostali członkowie Rady Ministrów mają obowiązek udzielenia odpowiedzi na interpelacje i zapytania poselskie w ciągu 21 dni.

Statystycznie słabo

Z analizy danych poprzednich kadencji wynika, że obecny skład Sejmu należy do najmniej przepracowujących się. W ciągu czterech lat odbyło się tylko 86 posiedzeń Sejmu, trwających łącznie 233 dni. Dla porównania - Sejm wcześniejszej, VII kadencji zbierał się w ciągu czterech lat 102 razy, obradując łącznie 287 dni. W jeszcze wcześniejszej kadencji VI (lata 2007-2011) obrady 100 posiedzeń Sejmu trwały łącznie 294 dni. Różnica to ponad 60 dni, a więc po odliczeniu weekendów - półtora miesiąca obrad dzień w dzień.

W najbardziej pracowitych kadencjach posłowie bywali więc w Sejmie średnio ponad 80 dni w roku, w ostatniej - niespełna 59 dni.

Rekordowe pod względem liczby posiedzeń i dni obrad kadencje to lata rządów SLD-PSL (2001-2005), kiedy 109 posiedzeń pochłonęło posłom aż 334 dni, i Sejm zdominowany przez AWS (1997-2001), który zebrał się na 119 posiedzeniach, trwających 315 dni.

Poniżej zestawienie, przy którym warto pamiętać, że obejmuje także kadencje niepełne: pierwsza trwała tylko półtora roku (Sejm został rozwiązany), a kadencja V, z lat 2005-2007 przez samorozwiązanie - dwa lata.

Opracowanie: