Organizator transportu tygrysów, które w październiku utknęły na przejściu granicznym w Koroszczynie (Lubelskie), obywatel Rosji Rinat V., może wyjść na wolność. W czwartek Sąd Okręgowy w Lublinie uchylił areszt zastosowany wobec niego przez sąd pierwszej instancji.

Prokuratura postawiła Rinatowi V. zarzuty dotyczące znęcania się nad zwierzętami. Według śledczych, zorganizował on transport tygrysów w nieodpowiednich dla nich warunkach, w klatkach ograniczających swobodę, nie zapewnił odpowiedniej ilości pokarmu i dostępu do wody, w wyniku czego jeden z tygrysów padł.

Mężczyzna nie przyznał się do winy. Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej zastosował wobec niego areszt warunkowy na trzy miesiące, orzekł, że może wyjść na wolność po wpłaceniu poręczenia majątkowego w kwocie 30 tys. zł. Prokuratura złożyła sprzeciw wobec tej decyzji, Rinat V. pozostał w areszcie.

Zażalenie na postanowienie sądu w Białej Podlaskiej złożyła zarówno prokuratura, jak i obrońca podejrzanego. W czwartek Sąd Okręgowy w Lublinie na posiedzeniu niejawnym uchylił wobec Rinata V. środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania oraz poręczenia majątkowego - poinformowano w biurze prasowym Sądu Okręgowego w Lublinie.

Zarzuty dla trzech osób

Prokuratura postawiła w tej sprawie zarzuty znęcania się nad zwierzętami także wobec dwóch obywateli Włoch - kierowców samochodu, którym transportowane były tygrysy - Marco A. i Alessio D. Oni też nie przyznali się do winy. Prokurator wystąpił o zastosowanie aresztu wobec kierowców, ale sąd w Białej Podlaskiej nie uwzględnił tego wniosku. Obaj mężczyźni wyszli na wolność. Prokuratura złożyła zażalenie na tę decyzję sądu. Nie zostało ono jeszcze rozpatrzone.

Śledztwo wszczęte w tej sprawie przez Prokuraturę Rejonową w Białej Podlaskiej przejęła Prokuratura Okręgowa w Lublinie.

Transport 10 tygrysów dotarł na przejście graniczne w Koroszczynie w sobotę, 26 października. Jak informował Główny Inspektorat Weterynarii, zwierzęta zostały wysłane z Włoch 22 października z zamiarem przewiezienia do Dagestanu, republiki Federacji Rosyjskiej. Ciężarówka z tygrysami została cofnięta do Polski przez białoruskie służby graniczne.

Dziewięć tygrysów, które przeżyły transport, przewieziono do ogrodów zoologicznych w Poznaniu i Człuchowie. Docelowo mają trafić do azylu w Hiszpanii. 

Jak to możliwe, że zwierzęta wyjechały z Polski bez dokumentów?

Wszystkie wymagane dokumenty w ramach Unii Europejskiej - w tym najważniejszy CITES - były wystawione przez włoskie władze - tłumaczyła w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Kotem Marta Szpakowska, rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Lublinie. Nie mogliśmy zatrzymać transportu skoro miał dokumenty - dodaje.

Z kolei graniczny Lekarz Weterynarii w Koroszczynie stwierdził, że w momencie, gdy transport przyjechał na granicę - to był piątek po południu - dyżurny lekarz skontrolował go i przepuścił, bo zwierzęta były w dobrej kondycji. Po przejechaniu ośmiu godzin miały zostać rozładowane na odpoczynek przed dalszą podróżą. Problem pojawił się po stronie białoruskiej - włoscy kierowcy nie mieli wiz, więc zawrócono ich do Polski. Wszystko to trwało 5 godzin. Organizator transportu, Rosjanin, postanowił wjechać z transportem na Białoruś sam. Przeszedł kontrolę paszportową, ale okazało się, że tygrysy nie mają wymaganych na Białorusi dokumentów weterynaryjnych. Z transportem spędził na granicy 21 godzin, później wrócił na stronę polską. Minęła już ponad doba.

Z każdą godziną stan tygrysów się pogarszał. Drapieżniki cały czas były w ciasnych klatkach, bez możliwości rozładunku.