Dzięki obniżce składki do OFE przyszłe emerytury będą wyższe o 596 zł miesięcznie - tak wynika z wyliczeń Ministerstwa Finansów, które zdobyła "Gazeta Wyborcza". Natomiast OFE wyliczają, że przyszli emeryci stracą na tym 575 zł. I komu tu wierzyć?

Rząd chce obniżyć składkę od naszych pensji przekazywaną do otwartych funduszy emerytalnych. Od kwietnia ma ona spaść z 7,3 do 2,3 proc. Pozostałe 5 procent ma zostać zapisane na specjalnym subkoncie w ZUS i wydane na bieżące emerytury.

Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych zrzeszająca większość powszechnych towarzystw emerytalnych (PTE; to one zarządzają OFE) ostrzega, że na obniżce składki stracimy nawet 575 zł przyszłej emerytury miesięcznie. O tyle mniejszą emeryturę po 40 latach oszczędzania dostanie osoba, która rozpocznie pracę w tym roku i będzie zarabiać średnią krajową - twierdzą OFE.

Gdyby rząd nie ingerował w składkę na OFE wspomniana osoba dostałaby na emeryturze 4704 zł, ale po obcięciu tej składki dostanie najwyżej 4129 zł. Z naszych analiz widać, że decyzja rządu obniży przyszłe emerytury - twierdzi Ewa Lewicka, szefowa Izby. Fundusze ostrzegają Polaków w telewizyjnych spotach, reklamach prasowych i na billboardach wzywając: "Brońcie swoich pieniędzy!"

Zupełnie inne są wyliczenia Ministerstwa Finansów, które zdobyła "Gazeta". Przyszli emeryci na zmianach nie stracą, a mogą nawet zyskać - powiedział urzędnik z kierownictwa resortu. Resort finansów policzył dwa scenariusze. Pierwszy jest taki, że część składki, która zamiast do OFE, pójdzie do ZUS, będzie waloryzowana o wzrost gospodarczy i inflację. Wówczas przyszła emerytura zwiększy się - według ministerstwa - o 596 zł, do 5,3 tys. zł. Jeszcze więcej, bo 872 zł zyskamy w wariancie drugim, jeżeli subkonto w ZUS będzie waloryzowane o zysk z obligacji skarbowych. Wtedy na starość dostaniemy 5576 zł.

Skąd ta rozbieżność między wyliczeniami OFE i resortu finansów? Otóż Izba założyła, że po zmianach OFE będą inwestowały w akcje spółek giełdowych jedynie 30 proc. składek, a pozostałe 70 proc. np. w obligacje. Dziś ustawowy limit inwestycji w akcje wynosi 40 proc. Ministerstwo zaś przyjęło, że po zmianach OFE "postawią" na akcje aż 90 do 100 proc. nowych składek, bo podniesiemy limit inwestycji w akcje do takiego poziomu - tłumaczy osoba z kierownictwa resortu. Taki zapis znajdzie się w ustawie przygotowywanej przez ministra Michała Boniego. Dzięki temu zyski OFE mają być znacznie wyższe, niż gdyby nadal za część składek kupowały obligacje.

Izbie gospodarczej nie podoba się ten pomysł. Nie można kazać OFE inwestować wszystkiego w akcje, bo jak przyjdzie bessa na giełdzie, to ci sami politycy powiedzą, że OFE źle inwestują i trzeba je zlikwidować - skwitowała ten pomysł Lewicka. Zarówno wyliczenia resortu finansów, jak i OFE nie pokazują całej prawdy - uważa prof. Witold Orłowski z doradzającej premierowi Rady Gospodarczej. Jego zdaniem nikt nie ma prawa zmuszać funduszy, aby inwestowały wszystkie swoje środki na giełdzie. Choć z drugiej strony drugiej strony OFE same domagały się poluzowania limitów na akcje - przypomina Orłowski.

Nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Takie wyliczenia powinna przedstawić niezależna instytucja. W przeciwnym razie zawsze będzie można je podważyć - podsumował ten spór Mirosław Gronicki, były minister finansów.