Ministerstwo Sprawiedliwości nie chce, aby Trybunał Konstytucyjny decydował o nowej ordynacji samorządowej w przedwyborczy piątek. To na jej podstawie, 12 listopada mają odbyć się wybory.

Walka między rządem a Trybunałem Konstytucyjnym ma aż dwa drugie dna. Po pierwsze trybunał całkiem poważnie bierze pod uwagę możliwość zakwestionowania nowej ordynacji, a to mogłoby spowodować ogromne konsekwencje włącznie z odsunięciem w czasie wyborów, które mają się odbyć za niecałe dwa tygodnie.

Przełożenie decyzji na czas powyborczy odsunęłoby to niebezpieczeństwo, a w dodatku gra na czas, to gra korzystna dla PiS. W piątek prezydent ma wręczyć nominacje nowemu przewodniczącemu trybunału, zaś w sobotę mija kadencja części jego sędziów. Decyzja późniejsza to decyzja podejmowana w nowym składzie, który może być dla PiS-owskiej ordynacji bardziej łaskawy.

Oficjalnie ten wniosek o odroczenie motywowany jest chęcią zbadania kosztów, jakie pociągnęłoby za sobą zakwestionowanie ordynacji i dlatego nie jest skazany na niepowodzenie.