Przed bielskim sądem okręgowym rozpoczyna się proces w sprawie brutalnego zabójstwa mężczyzny w 2003 roku. Śledczy o zbrodnię oskarżyli parę z Podkarpacia. Proces ma charakter poszlakowy. Ciało ofiary nigdy nie zostało odnalezione.

44-letni mieszkaniec Bielska-Białej przed zaginięciem w połowie lipca 2003 mieszkał z 56-letnią obecnie - oskarżoną. Pół roku później jego krewna zgłosiła policji, że kuzyn, który utrzymywał systematyczne kontakty z rodziną, nagle zniknął. Pytana o los mężczyzny konkubina twierdziła, że wyjechał do pracy w Niemczech. Pojawiły się podejrzenia, że nie żyje.

Policjanci wytypowali osoby, które mogły mieć związek z zabójstwem. Obserwowali podejrzewanych i gromadzili dowody. Do zatrzymania doszło jesienią ubiegłego roku, po ośmiu latach od zabójstwa.

Z ustaleń bielskich prokuratorów wynika, że oskarżona chciała wyjść za mąż za ofiarę, choć utrzymywała jednocześnie kontakty z młodszym o 25 lat mężczyzną. Gdy ofiara zdecydowała się na zakończenie związku, kobieta zamordowała mężczyznę. Oskarżona podała niedoszłemu mężowi truciznę, a potem uderzała go w głowę i dusiła. Pomagał jej w tym młodszy mężczyzna, który przytrzymywał ofiarę. Ciało rozczłonkowali i wywieźli. Do dziś nie wiadomo dokąd.

Głównym motywem zbrodni była chęć przejęcia i sprzedaży działek, które należały do ofiary. Jeszcze w 2003 roku kobieta fałszowała dokumenty niezbędne do uregulowania kwestii prawnych działek budowlanych położonych w Lipniku, peryferyjnej dzielnicy Bielska-Białej.

31-latek przyznał się do zabójstwa i szczegółowo opisał przebieg zbrodni. Kobieta twierdzi, że nie ma z nią nic wspólnego.