Ze względu na znikomą szkodliwość czynu prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie krótkofalowca z Radomia. Mężczyzna nagrał i umieścił w internecie rozmowę kontroli lotów z pilotami białoruskiego samolotu, który rozbił się podczas ubiegłorocznego Air Show.

Prokuratora oznajmiła, że nasłuch radiowy prowadzony był podczas pokazów lotniczych, a nie lotów ćwiczebnych lub bojowych. Ponadto stwierdzono, że treść korespondencji radiowej nie stanowiła tajemnicy wojskowej, nie zostały naruszone żadne dobra chronione prawem, a nagrywanie rozmowy nie zagrażało bezpieczeństwu pilotów i nie dezorganizowało pokazów.

Śledczy wzięli także pod uwagę motywacje sprawcy. "Formalnie naruszając obowiązujące prawo osoba, która nagrała treść rozmowy i ujawniła ją na portalach internetowych, chciała pomóc w ustaleniu przebiegu lotu i przyczyn tragedii, a ponadto próbowała wykazać, że piloci mieli realną możliwość katapultowania się i uratowania własnego życia, a nie uczynili tego, by zapobiec katastrofie na terenie zamieszkałym przez ludzi - wyjaśniła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Małgorzata Chrabąszcz.

Do katastrofy białoruskiego myśliwca Su-27 doszło 30 sierpnia ubiegłego roku podczas Międzynarodowych Pokazów Lotniczych Air Show w Radomiu. Tragedia wydarzyła się w czasie pokazu akrobacji w drugim dniu imprezy. W katastrofie zginęli dwaj doświadczeni lotnicy z Białorusi z ponad 20-letnim stażem lotniczym. Mieszkańcy podradomskiego Małęczyna, gdzie wydarzyła się tragedia, są przekonani, że piloci zachowali się bohatersko, bo nie katapultowali się w obliczu katastrofy i usiłowali do końca tak kierować maszyną, by nie spadła na zabudowania i ludzi. W kwietniu w miejscu katastrofy stanie pomnik w hołdzie białoruskim pilotom.