Sprawa katastrofy budowlanej na skoczni narciarskiej w Wiśle-Malince w 2006 r. wróci do cieszyńskiej prokuratury - zdecydował Sąd Rejonowy Katowice-Zachód. O przyczynienie się do katastrofy oskarżonych zostało pięć osób - projektanci i geolodzy.

Zwrotu sprawy prokuraturze domagali się obrońcy, którzy wskazali na istotne braki w śledztwie. Ich stanowisko podzielił sąd. Nakazał prokuraturze m.in. dołączenie pełnej dokumentacji projektowo-konstrukcyjnej przebudowy skoczni, uzyskanie opinii biegłych na temat zakresu obowiązków poszczególnych członków zespołu projektowego oraz na temat wysokości powstałej szkody.

Sąd nie jest organem, który ma obowiązek prowadzić postępowanie dowodowe celem poszukiwania dowodów winy bądź dowodów niewinności oskarżonych. To jest obowiązek stron procesu - podkreślił sędzia Sebastian Kosmowski.

W sierpniu 2006 r. na zeskoku budowanej skoczni osunęła się ziemia. Nikomu nic się nie stało, ale poważnie naruszona została konstrukcja, na której miał zostać ułożony igelit. Według śledczych, usunięcie szkód po katastrofie, a także konieczność wykonania dodatkowych prac umacniających stok góry, kosztowały około 9 mln zł.