Jeszcze dziś prezydent odeśle do Trybunału Konstytucyjnego ustawę zakładającą cięcia w administracji - ustaliła nieoficjalnie reporterka RMF FM. Rządowy dokument przyjęty przez Sejm mówi o tym, że zatrudnienie w administracji zmniejszy się o 10 procent, co da 1 miliard oszczędności.

Prezydent nie chce podpisać ustawy, bo - po pierwsze - i tak ów dokument zostałby zaskarżony. Po drugie, według urzędników prezydenta, prawdopodobieństwo uznania ustawy za niekonstytucyjną jest bardzo duże. Po trzecie wreszcie, rząd nie przygotował ani pół analizy dotyczącej jej zgodności z ustawą zasadniczą.

W takiej sytuacji Bronisław Komorowski woli narazić się na gniewne pomruki płynące z Kancelarii Premiera, a nawet na zarzuty, że broni urzędników i spowoduje utratę miliardów złotych w budżecie, niż brać odpowiedzialność za prawny bubel.

Z ust współpracowników głowy państwa nasza reporterka usłyszała zresztą dość gorzkie słowa pod adresem rządu o podrzucaniu prezydentowi gorącego kartofla, bo takie ustawy oprócz PR-owskiego wydźwięku nie mają żadnego sensu. Zatrudnienie po prostu się ogranicza, jeśli jest taka potrzeba. Specjalne ustawy nie są tu potrzebne.