Paweł Olszewski z PO i Mariusz Błaszczak z PIS gotowi do skomentowania przed kamerami i mikrofonami każdej sprawy. Poza tym w gmachu parlamentu pustawo i nudno. Tak wygląda zwykły sejmowy dzień bez posiedzenia, a że posiedzenia odbywają się ostatnio raz na dwa i pół tygodnia to zadajemy pytanie: Gdzie są pozostali parlamentarzyści i czym się zajmują w ramach posłowania?

Klub Platformy Obywatelskiej od początku kadencji zgłosił 3 projekty ustaw. Posłowie pochylili się nad odłożeniem w czasie wprowadzenia nowych zasad egzaminów na prawo jazdy, dozorem elektronicznym, postanowili poprawić niezbyt dobrze przygotowaną acz przegłosowaną w poprzedniej kadencji ustawę o pieczy zastępczej. Wynik delikatnie mówiąc nie jest imponujący. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta.

Klub Platformy od dawna jest wyłącznie maszynką do głosowania projektów rządowych. Ewentualnie zgłaszania inicjatyw z góry skazanych na porażkę. Tak, tak - projekt in vitro też wkrótce powróci. Większość czasu posłowie PO spędzają jednak na spoglądaniu z nadzieją w stronę Alei Ujazdowskich, czyli siedziby premiera. Stamtąd mają przyjść wyczekiwane projekty związane z expose. Na razie przyszło ich pięć z kilkudziesięciu zapowiedzianych. Posłowie nie tracą jednak dobrego humoru i zapewniają, że ciężko pracują. Małgorzata Kidawa Błońska przekonuje, że parlamentarzyści w pocie czoła przygotowują się na moment, kiedy wspomniane projekty z Alei Ujazdowskich dotrą na ulicę Wiejską. W tym czasie zastanawiają się jak podzielić obowiązki i kogo oddelegować się do reprezentowania rządu podczas sejmowych prac.

W klubie koalicyjnego PSL też pełne zadowolenie, choć Ludowcy zgłosili tylko 5 własnych inicjatyw, jak mantrę powtarzają, że nie liczba projektów się liczy, a skuteczność w załatwianiu ważnych spraw. Ważnych przede wszystkim dla PSL i rolniczego elektoratu. Rzecznik chwali się w tym miejscu, że po zgłoszeniu przez Ludowców projektu o składkach zdrowotnych dla rolników sprzecznego z tym, co chciał zrobić rząd, udało się zmusić premiera do ustępstw. I tak właśnie PSL traktuje inicjatywy ustawodawcze. Gdy Platforma się upiera, chłopi w Sejmie zgłaszają własną wersję i czekają. Podobnie stanie się już jutro, kiedy to - według nieoficjalnych informacji - PSL powie PO: hola, hola i ustami samego prezesa przedstawi swój projekt reformy sądownictwa, sprzeczny z zamierzeniami ministra sprawiedliwości. W każdym razie: likwidacji sądów w części powiatów - na razie twarde ludowe "nie", a potem się zobaczy.

Ewa Kopacz niedawno mówiła, że posłowie będą pracować również w dni do tej pory wolne czyli pomiędzy posiedzeniami. Miały się wtedy zbierać komisje i dyskutować. Poza jedną do spraw Unii Europejskiej - nie zebrały się. A nie zebrały się dlatego, bo jak usłyszeliśmy były ... ferie.

A na koniec przypomnienie tego, co obiecywał nam premier. Dwa lata temu Donald Tusk mówił, że uda się zmienić konstytucję tak, aby posłów było 300 a nie 460, a senatorów 49 a nie stu. Co ciekawe, swój projekt ograniczenia liczby parlamentarzystów przedstawiła również największa partia opozycyjna. PiS proponował, aby posłów było 360 a senatorów 50. Dlaczego nie udało się tego zmienić, skoro dwie strony widziały taką potrzebę? Zacytujemy w tym miejscu Joachima Brudzińskiego, który w odpowiedzi na pytanie Agnieszki Burzyńskiej, dlaczego nie można się w tej sprawie dogadać, oświadczył: "Nagroda Nobla dla tego, kto będzie w stanie porozumieć się z marszałek Ewą Kopacz i premierem Donaldem Tuskiem". Z drugiej strony oczywiście można usłyszeć podobny argument. To tyle, jeśli chodzi o tak zwaną polityczną wolę.