Od dziś niedouczony urzędnik za swoje błędy odpowiada własną pensją. Jeśli zostanie mu udowodniona rażąca niekompetencja, czy opieszałość może stracić nawet roczne wynagrodzenie. Dotyczy to jednak tylko urzędników najniższego szczebla. Ci najważniejsi: posłowie i członkowie rządu cały czas pozostają bezkarni, choć ich błędy kosztują najwięcej.

To oni tworzą prawo, które później muszą respektować urzędnicy. A są to przepisy często niespójne, dziurawe, absurdalne, wykluczające się, albo po prostu głupie - jak te dotyczące przerabiania osobowych samochodów na ciężarówki za pomocą kratki i kilkunastu pieczątek.

Niekonsekwencję polityków odczuli rodzice, którzy wydali pieniądze na zupełnie jak się okazało niepotrzebne szkolne mundurki - od kogo mogą się domagać zwrotu kosztów? Od nikogo. Podobnie jak powodzianie - nie mogą pociągnąć do odpowiedzialności finansowej tych, którzy nie przygotowali na czas odpowiednich przepisów.

Po kieszeni nie dostaną też ci politycy, którzy zadłużyli każdego Polaka na ponad 20 tysięcy złotych. Jedyną karą za ich rażące niedbalstwo ma być brak głosów w wyborach. Raz na 4 lata - kiedy można pobierać całkiem spore poselskie uposażenie.