10 lat wykluczenia z programów, na które pieniądze wykłada Unia Europejska. Taka kara może spotkać Politechnikę Wrocławską. OLAF, czyli Europejski Urząd do Spraw Zwalczania Nadużyć Finansowych stwierdził, że uczelnia naruszyła przepisy przy realizacji unijnego projektu. Autorem zamieszania ma być pracownik naukowy uczelni. W trakcie prac, za które płaciła Unia, zmienił badany obiekt.

W pierwotnym założeniu mała to być wrocławska Wieża Ciśnień, a było: Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa w Jaworzynie Śląskiej. Sęk w tym, że naukowiec jest współwłaścicielem muzeum. M.in. to nie spodobało się unijnym urzędnikom.

Uczelnia broni się. To był jeden z pierwszych projektów na które uczelnia dostała pieniądze z unii, wszystkich procedur jeszcze się uczyliśmy - twierdzi Agnieszka Niczewska z biura prasowego uczelni. Podkreśla równocześnie, że zmiana badanego obiektu była ustalona z głównym koordynatorem projektu. Nie może być mowy o konflikcie interesów. Naukowiec jest współwłaścicielem obiektu, ale nie zarabia na nim ani złotówki. Tak jest napisane w statucie muzeum- dodaje Niczewska. "My nie zgadzamy się z zastrzeżeniami inspektorów OLAF. Czekamy w tej chwili na stanowisko Komisji Europejskiej. Mamy nadzieję, że ta sprawa znajdzie swój szczęśliwy finał".

Aby w przyszłości uniknąć podobnych nieporozumień uczelnia stworzyła biuro, które zajmuje się poszukiwaniem pieniędzy w Unii i kontrolą tego jak są wydawane.

Tylko w ubiegłym roku Unia sfinansowała różnego rodzaju projekty za 250 milionów złotych.

Odsunięcie od unijnych pieniędzy byłoby więc wyjątkowo dotkliwą karą. Czarnego scenariusza uczelnia w ogóle nie bierze jednak pod uwagę.