Pilot-instruktor, który w zeszłym miesiącu dopuścił się poważnego błędu podczas lotu treningowego rządowym tupolewem, będzie musiał doszkolić się - dowiedział się reporter RMF FM. Internetowy serwis tygodnika "Polityka" poinformował, że przed miesiącem w Mińsku Mazowieckim, podczas ćwiczenia startu i lądowania pilot popełnił błąd, który mógł doprowadzić do katastrofy.

Pilot będzie musiał przede wszystkim popracować nad teorią, potem odbędzie lot, podczas którego inny instruktor będzie obserwował jego zachowanie. Po wszystkim odzyska uprawnienia.

Dowództwo Sił Powietrznych jest bardzo wstrzemięźliwe w informowaniu o tym zdarzeniu. Raport komisji badającej ten incydent został utajniony. Rzecznik dowództwa potwierdził jedynie, że do zdarzenia doszło. Przekonywał jednocześnie, że nie było groźby katastrofy.

Rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz potwierdził, że 17 lutego tupolew odbywał loty szkoleniowe, m.in. z wykorzystaniem lotniska w Mińsku Mazowieckim. Po zakończeniu lotu, zgodnie z procedurami, przejrzano rejestratory kontroli lotu.

W trakcie tego przeglądu stwierdzono pewne nieprawidłowości, w związku z tym dowódca 36. specpułku powołał komisję do zbadania tego incydentu lotniczego. Komisja zaliczyła to zdarzenie do kategorii "incydent zwykły". To już świadczy o tym, że nie ma mowy o tym, by mogło dojść do katastrofy, dlatego że gdyby była taka realna groźba, to wtedy kategoria tego zdarzenia brzmiałaby "poważny incydent lotniczy" - powiedział Kupracz.

Jego zdaniem decyzja komisji świadczy o tym, że doszło do błędu pilota, który mógł się wydarzyć podczas lotów szkoleniowych.