Ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu miał trójmiejski sanitariusz, a kierowca karetki około 0,5 promila w chwili, kiedy wsiadali do pojazdu na terenie Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. Na szczęście nigdzie nie wyjechali.

Mieli przewieźć próbki medyczne z Instytutu do innego szpitala. Na szczęście nie dopuszczono do tego, by w takim stanie opuścili teren szpitala. Policja dostała anonimowy telefon w tej sprawie, być może od któregoś z pracowników instytutu. Treść była krótka: "Przyjedźcie bo pijana obsługa karetki chce wyjechać na ulice miasta". Po chwili na terenie instytutu zjawiła się policja i rzeczywiście okazało się po dmuchnięciu w alkomat, że obaj panowie z ambulansu są pod wpływem alkoholu. Nie trafili do izby wytrzeźwień bo nie było ku podstaw jak powiedziała rzecznik gdyńskiej policji. Przekazani zostali natomiast dyrekcji instytutu, która musi teraz wyjaśnić czy pracownicy pili na terenie szpitala, a jeśli tak to gdzie i czy nie zdarzało się to częściej.

Kierowca karetki zatrudniony w Instytucie Medycyny Morskiej i Tropikalnej, cały czas znajduje się na terenie zakładu. Rozmawiała z nim reporterka RMF FM Magda Szpiner. Kierowca twierdzi, że został zatrzymany niesłusznie. Jego zdaniem na pewno nie miał we krwi pół promila alkoholu a to, że policja oddała mu prawo jazdy świadczy wyraźnie o jego niewinności. Pijany a pod wpływem alkoholu to różnica. Fakt pozostaje jednak faktem - pierwszy pomiar alkomatem wyraźnie wskazywał prawie pół promila. Czy zostanie odsunięty od pracy tego nie wiadomo, ponieważ dyrektor odpowiedzialny za kolumnę transportu w instytucie był dziś nieuchwytny. Pijany sanitariusz zatrudniony zaś jest w zupełnie innym szpitalu. Pewne jest, że policja sporządzi wniosek do kolegium przeciwko obu mężczyznom, którzy w zakładzie pracy znajdowali się pod wpływem alkoholu.

foto RMF FM

14:00