Dwóch pijanych turystów z Warszawy zatrzymała straż Tatrzańskiego Parku Narodowego na drodze do Morskiego Oka. Mężczyźni w wieku 20 i 35 lat zataczając się prowadzili wózek dziecięcy. Na szczęście okazało się, że w wózku nie było dziecka. Były za to butelki z alkoholem. Za złamanie przepisów parkowych grozi im grzywna do tysiąca złotych.

Strażników TPN zaalarmowali przerażeni turyści, którzy obawiali się, że w wózku, pod stertą ubrań może być dziecko, lub zamroczeni alkoholem mężczyźni zgubili je gdzieś po drodze. Okazało się, że dziecko zostało z matką w schronisku nad Morskim Okiem i jest bezpieczne.

Mężczyźni zaczepiali innych turystów, zachowywali się wulgarnie, pili alkohol i oddawali mocz na drogę. Butelki po kolejnych trunkach wyrzucali do lasu.

Mieliśmy już sygnały wcześniejsze, jak już jechaliśmy na interwencję, że panowie używają słów wulgarnych, zaczepiają turystów. Najbardziej nam chodziło o bezpieczeństwo tego dziecka, gdzie to dziecko znajduje się, w jakim stanie, z kim jest. Ale ustaliliśmy, że dziecko jest w dobrej kondycji, pod dobrą opieką - mówił komendant straży Tatrzańskiego Parku Narodowego, Edward Wlazło.

Popełnili co najmniej pięć wykroczeń, za co zostaną z pewnością ukarani - dodał. Byli jednak zbyt pijani, by można było ich ukarać na miejscu. Mandat zostanie im wysłany do miejsca zamieszkania. Mężczyznom grozi grzywna do tysiąca złotych. Dla nas najważniejsze było ustalenie, że dziecku nic się nie stało i jest bezpieczne, bo to było podstawa naszej interwencji - mówił komendant Wlazło.