W śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w szpitalu MON przy ul. Szaserów w Warszawie postawiono zarzut jednej osobie. Rzecznik prokuratury wojskowej, zasłaniając się dobrem śledztwa, nie chciał jednak ujawnić kogo dotyczą zarzuty ani jakiej są treści.

Według naszych informacji może chodzić o byłego wicedyrektora Wojskowego Instytutu Medycznego Andrzeja K., który był oskarżany między innymi o ustawianie przetargów. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte w związku z materiałem dowodowym zgromadzonym przez Żandarmerię Wojskową.

Z kolei zarzuty nieprawidłowości wobec kilkudziesięciu pracowników tego szpitala skierowano po kontroli, jaką w placówce zarządził minister obrony narodowej. Pracę stracili już szef szpitala i główna księgowa.

Zarzuty po kontroli MON są bardzo poważne - przyznaje szef placówki Waldemar Banasiak, który szpitalem kieruje zaledwie od dwóch tygodni. Dodaje, że liczy na to, iż prokuratura zbierze dowody na ich potwierdzenie. Na razie o sytuacji w placówce dyrektor chce jak najszybciej rozmawiać z ministrem obrony Aleksandrem Szczygłą.

Szczygło ujawnił, że od co najmniej pół roku Żandarmeria Wojskowa prowadziła sprawę nieprawidłowości w placówce.

Śledztwo w sprawie szpitala na Szaserów pod nadzorem prokuratury wojskowej prowadzi Centralne Biuro Antykorupcyjne. CBA oprócz ustawiania przetargów bada także, czy tamtejsi lekarze nie brali łapówek - mówi Tomasz Frątczak z CBA. Rzecznik Biura nie chce jednak potwierdzić, by o łapówkach w szpitalu MON informowali ludzie dzwoniący na specjalną infolinię uruchomioną przez CBA po nagłośnieniu afery w szpitalu MSWiA.