Podróżnik specjalizujący się w wyprawach ekstremalnych, dziennikarz, fotograf i przewodnik już 2 września rozpocznie pieszą wędrówkę przez cały kraj, - dokładnie wzdłuż Wisły. Liczącą około 1000 km drogę planuje zakończyć w pierwszej połowie października. Z Mateuszem Waligórą rozmawiał Paweł Pyclik.

Paweł Pyclik, RMF FM: Przeczytałem o Tobie, że jesteś specjalistą od wyczynowych wypraw w najbardziej odludne miejsca planety.

Mateusz Waligóra: Było kilka takich wypraw, które możemy z pełną odpowiedzialnością nazwać w pewnym sensie pionierskimi.  Przykładem takiej wyprawy może być np. pierwsze samotne przejście mongolskiej pustyni Gobi albo jeden z nielicznych na świecie przejazdów rowerem pustynnym szlakiem Canning Stock Route w Australii Zachodniej. Tych wypraw było dużo więcej. Nie wszystkie skupiały się na tym, aby być w miejscach odludnych, chociaż oczywiście te miejsca są moimi ulubionymi.

Dlaczego pustynia tak Cię do siebie przyciąga?

Bo jest zupełnym przeciwieństwem tego środowiska, w którym się wychowałem, w którym wyrosłem i w którym żyje teraz. Jestem  otoczony przez ludzi, przez całą masę obowiązków, przez nadmiar informacji, którymi jestem zasypywany każdego dnia chcąc lub nie chcą. Tak naprawdę nie mam już na to większego wpływu. A na pustyni tego wszystkiego nie ma. Jest czas, jest cisza i spokój, czyli wszystko to, czego brakuje mi na co dzień.

Jesteś tylko Ty i pustynia, bo te wyprawy są samotne?

Zawsze powtarzałem, że organizowanie wypraw na pustynię w kilka osób, w grupie albo nawet w parze nie ma większego sensu. To jest miejsce, to jest czas dla nas, kiedy możemy doskonale poznać siebie, sprawdzić ile wiemy tak naprawdę o sobie. Na co nas stać, a co jest całkowicie poza naszym zasięgiem. Kiedy jesteśmy sami to niczego nie gramy. Żadnej roli, którą pełnimy na co dzień, roli ojca, dziennikarza RMF-u, fotografika czy lekarza.

To w takim razie, jakie na swój temat miałeś do tej pory przemyślenia. Podczas takich podróży czego się o sobie dowiedziałeś?

Przede wszystkim przekonałem się, że jestem tchórzem.  Że się strasznie boję np. tego, że zabraknie mi wody w trakcie kolejnych dni marszu przez taką pustynię albo przez miejsca, gdzie tej wody nie można zaczerpnąć. Zawsze myślałem o sobie, że jest osobą odważną, bo decyduję się na takie wyprawy. Teraz też tak uważam. Przed każdą kolejną wyprawą też tak będę uważał. Natomiast pierwsze dni w takim miejscu bardzo szybko to weryfikują.

Miałeś cel na ten rok. Cel, na którego drodze do realizacji stanął COVID-19. Chciałeś odbyć taką wyprawę po Australii. Przygotowywałeś się do niej licząc, że wszystko się uda.

Do przejścia Australii przygotowałem się od ponad 2 lat. W ramach wyprawy, która miała potrwać prawie pół roku chciałem przejść z północy kontynentu z miasta Darwin, przez jego środek pustynne centrum często nazywane martwym sercem Australii z tego powodu, że większość populacji mieszka na wybrzeżu tego kontynentu. Metą tego marszu miało miasto Port Augusta w południowej Australii. Innymi słowy chciałem przejść przez środek Australii. Powinienem był tam być, ale COVID namieszał tutaj w tych planach i całej sytuacji, która była dla mnie naprawdę bardzo trudna. Wyprawa była przygotowana z 90 %. Musiałem zrezygnować z tego wszystkiego, przełożyć to na kolejny rok. Tak naprawdę nie mam żadnej pewności, że to wyprawa ruszy w przyszłym roku. Zamiast ulec temu marazmowi, temu załamaniu, temu że nie mam na to wpływu starałem się w tej frustracji znaleźć jakąś szansę. Zobaczyć w tej sytuacji, w której się znalazłem możliwość zrobienia czegoś na co nigdy wcześniej bym się nie zdecydował albo o czym nie myślałem.

Tak powstał pomysł wybrania się wzdłuż Wisły przez całą Polskę.

Dokładnie tak. Miałem przejść Australię, a przejdę Polskę przynajmniej taki jest taki plan. Szukałem pomysłu na to co ma być kręgosłupem tej mojej wyprawy, co mnie przez Polskę poprowadzi. Oczywiście można pójść w linii prostej natomiast wówczas zostałoby to pozbawione bardzo dużej takiej esencji poznawczej.  A to było dla mnie zawsze ważne. Wisła zdaje się być idealnym przewodnikiem po naszym kraju. Nie bez kozery mówimy o tym, że żyjemy w kraju nad Wisłą. Jest to rzeka najdłuższa w kraju, ale też rzeka, która miała olbrzymi wpływ na to jak historia tego kraju wygląda obecnie.

Ruszasz lada dzień. Do przejścia masz około 1000 km. Na ile Ty znasz tę trasę? Co tam po drodze możecie Cię spotkać?

Mateusz Waligóra: To jest fascynujące, bo ja w zasadzie tak jak wspomniałem nie znam kraju, w którym żyje. Nigdy nie byłem w Ciechocinku, w Kazimierzu Dolnym. Nie byłem też w tych dziesiątkach wiosek, które na brzeg Wisły się znajdują. Prawdopodobnie nigdy bym nie był, gdyby nie ta wyjątkowa okazja i sytuacja oraz podjęte decyzje. Muszę przyznać, że ze względu na to, że wiem o tych miejscach bardzo mało to wzbudza we mnie nie mniejsze poczucie ekscytacji niż wyruszenie gdzieś do Mongolii, w Andy rowerem czy na Grenlandię na nartach.

Wisła to nie tylko Kraków, to nie tylko Warszawa. To też nieduże miejscowości, które są po drodze.

Mateusz Waligóra: To Gliny Małe, Zawichost i Mięćmierz i cała masa podobnych miejsc, które brzmią w tym momencie bardzo egzotycznie, a za jakiś czas będą już częścią mojej historii. Zwróciłem też uwagę na to, że w Polsce nie ma żadnego szlaku, który połączyłby góry i morze. I to też jest jeden z dwóch bardzo ważnych aspektów. 

Cytat

Chciałbym, aby ta wyprawa była rekonesansem przed wytyczeniem takiego długodystansowego szlaku, pierwszego w Polsce. Połączyłby morze z górami trochę na wzór kultowych szlaków trekkingowych, które prowadzą przez Stany Zjednoczone. Coś co dla wielu podróżników, dla wielu turystów w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie stanowi przedmiot jakiegoś kultu.

Coś z czym wielu się identyfikuje, czyli możliwość przejścia całego kraju takim szlakiem, który prowadzi od granicy do granicy. Czegoś takiego w Polsce nie ma. Jeśli w którymś miejscu taki szlak mógłby być wytyczonych to wydaje się, że Wisła nadaje się do tego idealnie.

Chcesz z tym  gotowym pomysłem, sposobem na to jak przejść tą drogę pójść gdzieś dalej?

Tak, ale nie chcę jednocześnie deklarować, że taki szlak na pewno powstanie. To jest pewien pomysł. Czy uda się taki szlak wytyczyć, czy uda się zebrać wokół tej idei wielu zwolenników? Chodzi o osoby które zapalą się do tego pomysłu i uznają, że ma to dużą wartość i może być jednocześnie wspaniałą okazją do promowania Polski nie tylko wśród Polaków. Tego nie musimy robić, ale wydaje mi się, że taki szlak może być naprawdę dosyć dużą atrakcją także dla turystów z krajów ościennych, z całej Europy.

Co zabierasz ze sobą na tę wyprawę?

Będę bazował na dwóch sposobach transportu bagażu. Będę miał ze sobą plecak. Szczególnie w tym odcinku górnej Wisły od ujścia do okolic Oświęcimia, może nawet Krakowa. Natomiast na tym środkowym odcinku Wisły, dolnej Wiśle będę korzystał z niewielkiej przyczepki, która pozwoli transportować bagaż zamiast nieść go na plecach. To oczywiście pewien sposób będzie definiować wybieranie ścieżek, którymi będę się poruszać. Natomiast ja też nie zakładam, że będę do tej Wisły jakby przyklejony. Gdyby mi na tym zależało, aby być jak najbliżej Wisły to wybrałbym kajak. Ja chcę poruszać się brzegami. To rzeka wyznacza moją drogę, ale nie wykluczam tego, że odbiję w prawo bądź w lewo z tego powodu, że może tam być coś atrakcyjnego. Ja nie znam tej drogi. Liczę na to, że dzięki spotkaniom ze wszystkimi ludźmi, którzy związali z nią swoje życie uda mi się znaleźć ciekawe miejsca, o których warto będzie powiedzieć innym i dzięki temu zachęcić innych do wędrówki wzdłuż Wisły. Dla mnie ważne jest też poznanie tego aspektu związanego z ekologią. Tego co stanie się z tą rzeką w przyszłości. To jest ten drugi bardzo ważny walor tego projektu. Pierwszym jest wytyczenie szlaku długodystansowego. Drugi to po prostu poznanie tej rzeki i w związku z tym, że wiem niewiele chce się uczyć od tych, którzy wiedzą naprawdę dużo. Sama wyprawa nie jest przygotowywana jedynie przeze mnie. Na jej powodzenie pracuje zespół kilku osób. Jedną z takich osób jest dziennikarz Dominik Szczepański, który w trakcie mojego marszu będzie rozmawiał z osobami z Wisłą związanymi. Z ekologami, hydrologami, poszukiwaczami skarbów w Wiśle. Każdego tygodnia taka rozmowa będzie publikowana na Facebooku, tak aby było to uzupełnienie tej mojej relacji.

Ile kilometrów zamierzasz przechodzić dziennie? Gdzie będziesz spać?

Zgodnie założeniami będę przechodził średnio około 30 km dziennie. Oczywiście jednego dnia może być to18 km,  kolejnego więcej. Natomiast wydaje mi się, że średnia będzie oscylować wokół tej trzydziestki. Gdzie będę spać? To jest bardzo dobre pytanie. Bardzo łatwo odpowiedzieć. Tam gdzie zastanie mnie zmrok. Będę miał ze sobą namiot, kuchenkę, dzięki której będę mógł przygotować żywność. Zresztą  żywność liofilizowana została już dla mnie rozesłana na trasie. Jest kilka takich miejsc m.in. Warszawa, Toruń, Annopol i Kraków. Nie będę musiał nieść tej całej żywności ze sobą. Jest to posiłek o tyle prosty w przygotowaniu, że wystarczy go zalać wodą i stanowi pełnowartościowe danie.

Czego można Ci życzyć na chwilę przed rozpoczęciem wyprawy?

Dobrej pogody pozbawionej deszczu, którego nie cierpię.

Tego życzymy.

Dziękuję.

Opracowanie: