Policjanci z Polańczyka pomogli zagubionej w Bieszczadach rodzinie. Turyści z Warszawy, jadąc na rowerze, zgubili się w lesie. Do tego rozszalała się burza. Na szczęście cali i zdrowi wrócili już do swoich kwater.

Prośba o pomoc dotarła do policjantów tuż przed godziną 19:00. Mieszkańcy Warszawy: 34-letni mężczyzna i jego 31-letnia żona wybrali się na wycieczkę rowerową w Bieszczady. Towarzyszył im 2-letni synek, którego wieźli w przyczepce rowerowej.

Turyści planowali przejechać z Soliny do Myczkowiec. Pobłądzili jednak w lesie i w efekcie stromą skarpą zjechali na drugi brzeg Jeziora Myczkowieckiego.

Ulewa, która zastała ich w lesie, uniemożliwiła powrót stromą skarpą. Poza tym turyści nie bardzo wiedzieli, gdzie są. Zapadał już zmierzch, więc poprosili o pomoc policję.

Na ich poszukiwanie ruszyli dzielnicowi z Polańczyka, którzy doskonale znają teren. Dotarli do rodziny warszawiaków, a potem zorganizowali pomoc sternika motorówki. Ten przewiózł rodzinę na drugi brzeg jeziora. Przemoczona, ale cała i zdrowia rodzina dotarła do miejsca zakwaterowania.

(j.)