Hutnicy, bezdomni i górnicy równocześnie rozpoczęli tegoroczny sezon na demonstracje...

Około dwóch tysięcy hutników przez kilka godzin pikietowało wczoraj Urząd Wojewódzki w Katowicach. Maszerujemy, bo nie mamy za co żyć! Takie hasło przyświecało tej manifestacji. Ulicami Katowic przeszło prawie dwa tysiące hutników. Protestowali w ten sposób przeciwko tragicznej sytuacji finansowej swoich firm. Żądali oddłużenia fabryk i utrzymania miejsc pracy w przemyśle stalowym. Organizatorami protestu były "Solidarność" i związki branżowe z huty Katowice oraz przedstawiciele prawie wszystkich hut ze Śląska i Zagłębia.

Związkowcy z Kontry okupowali budynek nadwiślańskiej Spółki Węglowej. Domagali się, by osoby korzystające z urlopu górniczego otrzymywały także Barbórkę i nagrody jubileuszowe.

Kiedy hutnicy maszerowali przez miasto większość skrzyżowań była zablokowana. Korki tworzyły się również na głównych ulicach Katowic. W ulotkach, które rozdawali przepraszali mieszkańców za utrudnienia.

Obraz niezadowolenia przed Urzędem

Kiedy manifestanci doszli pod urząd wszystko wróciło do normy. Manifestujący chcieli wręczyć petycję z żądaniami wojewodzie Winklerowi. Wojewody nie było jednak w urzędzie, ponieważ wyjechał do Raciborza. Protestujący domagali się przede wszystkim natychmiastowego utworzenia programu naprawczego hutnictwa i koksownictwa. Domagali się również żeby przedstawiciele rządu do 16 lutego spotkali się z hutnikami. Jeśli te postulaty nie zostaną spełnione, będzie marsz na Warszawę. To ostatnia pokojowa demonstracja – grozili hutnicy. "Żądamy, żeby do nas wojewoda za chwilę wyszedł" - krzyczeli. Jednak rozstąpili się i zrobili miejsce, gdy przed urzędem pojawiła się ponad setka bezdomnych. Nieśli oni z sobą transparenty z napisami: "Skazani na śmierć" i "Dość bezduszności". Bezdomnych na wózkach inwalidzkich i o kulach powitano brawami. Niektórzy z bezdomnych zamiast transparentów w rękach nieśli bochenki chleba. "Chcemy pokazać problem - problem ludzi bez dachu nad głową" - powiedział prowadzący bezdomnych. "Jak któryś z nas umiera na stacji benzynowej nie przyjeżdża nawet pogotowie, dlatego jesteśmy skazani na śmierć" - krzyczeli bezdomni. "Kiedy umieramy nikt nie zwraca na nas uwagi, dlatego tu jesteśmy" – powiedział jeden z demonstrantów od kilku lat mieszkających w noclegowni. Następnie manifestujący dotarli do katowickiego dworca. "Witamy w domu" - krzyczeli bezdomni.

W Tychach górnicy przerwali okupację, gdy okazało się, że prezesi spółki będą rozmawiać.

foto RMF FM

00:15