Obniżanie wieku emerytalnego, nowela budżetu na 2015 r. i zmiana reguły wydatkowej to demolowanie finansów publicznych i psucie ładu finansowego - stwierdzili posłowie Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej odnosząc się do propozycji złożonych do Sejmu przez rząd i prezydenta. "Z tego co widzimy PiS przedkłada realizacje obietnic wyborczych nad pewien rozsądek w zarządzaniu finansami publicznymi naszego kraju" – podkreśliła Paulina Henning-Kloska z Nowoczesnej. Była wiceminister finansów Izabela Leszczyna z PO oceniała, że PiS ostatnimi swymi działaniami "destabilizuje nie tylko demokrację, ale także finanse publiczne".

Obniżanie wieku emerytalnego, nowela budżetu na 2015 r. i zmiana reguły wydatkowej to demolowanie finansów publicznych i psucie ładu finansowego - stwierdzili posłowie Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej odnosząc się do propozycji złożonych do Sejmu przez rząd i prezydenta. "Z tego co widzimy PiS przedkłada realizacje obietnic wyborczych nad pewien rozsądek w zarządzaniu finansami publicznymi naszego kraju" – podkreśliła Paulina Henning-Kloska z Nowoczesnej. Była wiceminister finansów Izabela Leszczyna z PO oceniała, że PiS ostatnimi swymi działaniami "destabilizuje nie tylko demokrację, ale także finanse publiczne".
Sala plenarna Sejmu /PAP/Tomasz Gzell /PAP

Politycy Platformy i Nowoczesnej krytykowali posunięcia PiS na oddzielnych konferencjach prasowych.

Wczoraj wprowadził trzy ustawy pod obrady Sejmu. Wszystkie trzy demolują finanse publiczne - oceniła Izabela Leszczyna z PO. Chodzi m.in. o propozycję prezydenta Andrzeja Dudy przywrócenia wieku emerytalnego - 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Dwie kolejne - mówiła Leszczyna - to projekt PiS, który "demoluje regułę wydatkową" oraz "zupełnie niepotrzebna" nowelizacja tegorocznej ustawy budżetowej.

Zdaniem Leszczyny, nie da się przywrócić poprzedniego wieku emerytalnego "bez drastycznego obniżenia emerytur". Trzeba by zmienić zupełnie system emerytalny, a o tym nic w projekcie prezydenckim nie słyszymy"- zauważyła posłanka Platformy. Gdyby weszła w życie ustawa prezydencka, to znaczy, że kobieta będzie mogła pracować 20 lat, bo taki jest staż konieczny w ustawie prezydenckiej i w ciągu 20 lat będzie musiała odłożyć sobie kapitał na np. 25 lat na emeryturze. To jest po prostu niemożliwe. Eksperci mówią, że trzeba trzy razy dłużej pracować i trzy razy krócej korzystać z tego kapitału - tłumaczyła parlamentarzystka.

Negatywnie do zmian w systemie emerytalnym odniosła się też posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer. Jej zdaniem, obniżenie wieku emerytalnego oznacza, że "40 proc. kobiet, które obecnie mają ok. 40 lat będzie miało emerytury, które można nazwać głodowymi". Oznacza to, że będą one żył na granicy minimum socjalnego (1/5 średniej krajowej czyli ok. 760 zł netto) - podkreśliła.
Wskazała też, kto jej zdaniem zapłaci za obniżenie wieku emerytalnego. Pamiętajmy, że w równym stopniu zapłaci za to przyszły emeryt, który będzie miał dużo niższą emeryturę; budżet państwa, dla którego będzie to oznaczało w przyszłym roku kilka miliardów złotych; w trzeciej kolejności zapłacimy my wszyscy pracujący jak również przedsiębiorcy, bo będzie to oznaczało konieczność zwiększania stawek ZUS (...) jak również ozusowanie wszystkich rodzajów umów - wyjaśniła Lubnauer.


Politycy opozycji odnieśli się też do postulowanej przez rząd Beaty Szydło nowelizacji tegorocznego budżetu. Ich zdaniem, jest ona niepotrzebna. Taką decyzję podejmuje się tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia ze spowolnieniem gospodarczym. Dzisiaj mamy całkiem niezłą sytuację gospodarczą, mamy dobrą dynamikę PKB i mamy najniższe w historii Polski bezrobocie - podkreślała posłanka PO Izabela Leszczyna. Jak dodała, obecny minister finansów Paweł Szałamacha to również pierwszy w historii szef tego resortu, który mając możliwość zapewnienia środków budżetowych na zmniejszeniu deficytu, wprowadza nowelizację i deficyt powiększa.

Ten wątek podnosili też posłowie Nowoczesnej. Paulina Henning-Kloska stwierdziła, że PiS "psuje nie tylko ład konstytucyjny w naszym kraju, ale również ład finansowy". W ciągu dzisiejszego i wczorajszego dnia zostały przegłosowane bardzo ważne ustawy - mówiła. Wskazała na nowelę ustawy dot. reguły wydatkowej. Podkreśliła, że uchwalone w czwartek przepisy pozwolą w przyszłorocznym budżecie istotnie zwiększyć wydatki, a co za tym idzie deficyt budżetowy. My szacujemy tę kwotę łącznie na ok. 10 mld zł - poinformowała.

Pierwsze czytanie nowelizacji tegorocznej ustawy budżetowej odbyło się w czwartek po południu i zakłada ona m.in. zwiększenie deficytu o dodatkowe 3,9 mld zł. Z kolei w środę odbyło się w Sejmie pierwsze czytanie skierowanego przez prezydenta projektu, który ma obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 60 lat i mężczyzn do 65 lat.

(mn)