Jednostki Ochotniczych Straży Pożarnych z gminy Otmuchów wychodzą z Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego - poinformował sekretarz zarządu OSP Otmuchów Artur Banasiak. Będzie to prawdopodobnie jedyna gmina w Polsce poza systemem KSR-G.

Wypowiedzenie umowy złożyły trzy jednostki OSP działające na terenie gminy Otmuchów. Oznacza to, że za każdy wyjazd tych jednostek poza teren gminy będą wystawiane faktury samorządom, na terenie których będą prowadzone działania ratownicze lub Państwowej Straży Pożarnej. Powodem decyzji strażaków-ochotników jest polityka prowadzona wobec OSP z ich gminy.

Państwowa Straż Pożarna tłumaczy, że powodem przekazania sprzętu OSP z gminy Nysa jest konieczność zapewnienia bezpieczeństwa na obwodnicy miasta. Te argumenty nie przekonują strażaków z Otmuchowa.

Jesteśmy w systemie od połowy lat 90-tych. Rocznie uczestniczymy w ponad dwustu zdarzeniach na terenie gminy Otmuchów i poza nią. Tyle tylko, że o nas pamięta się tylko wtedy, gdy trzeba nas do roboty. Kiedy rozdziela się wozy i sprzęt, Otmuchowa już nie ma. W ostatnim czasie jednostki OSP z sąsiedniej gminy Nysa otrzymały dwa samochody. Jeden z PSP, drugi z funduszu Ministerstwa Sprawiedliwości. My nie dostajemy nic. Tylko że w Nysie na ponad sześćset zdarzeń OSP robiło 65. Na takie traktowanie nas nie możemy sobie pozwolić. Dwie z trzech OSP wychodzą z systemu od nowego roku. Trzecia pół roku później, bo taki jest okres wypowiedzenia. Tak więc w lipcu będziemy pierwszą w Polsce gminą, której OSP nie będą członkami Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego - powiedział Banasiak.

Druhowie z Otmuchowa zwracają także uwagę na system finansowania jednostek w ramach systemu. Ich zastrzeżenia wzbudza m.in. "znaczenie" pieniędzy przekazywanych do OSP i uznaniowość w kierowaniu pomocy do samorządów, które mają wsparcie wśród polityków.

Teraz Warszawa wie, co i kiedy jest nam potrzebne. W początkowym okresie działania w ramach KSR-G otrzymywaliśmy przyzwoite środki, którymi dysponowaliśmy według naszych potrzeb. Teraz przychodzą pieniądze, ale z konkretnym przeznaczeniem. Dochodzi do paradoksów, bo przykładowo mamy pieniądze na koncie, ale ze wskazaniem że są na remonty, a my potrzebujemy węży. Chcemy ratować ludzi i ich dobytek, ale nie godzimy się na przedmiotowe traktowanie. Chcemy jasnych zasad działania, a nie plątania nas do bieżącej polityki - uważa Banasiak.


(ł)