Nie chcemy odszkodowań ani wypłaty kolejnych świadczeń. Chcemy pomocy humanitarnej - mówią poszkodowani przez Trzecią Rzeszę. Domagają się pieniędzy od niemieckich kolei Deutsche Bahn, zanim jej składy oficjalnie wjadą na polskie tory.

W czasie wojny niemieckie koleje transportowały setki tysięcy Polaków na roboty do Trzeciej Rzeszy. Same też korzystały z niewolniczej pracy polskich robotników, którą wycenia się dziś na blisko pół miliarda euro.

Schorowani i starzy ludzie, spośród których większość jest po osiemdziesiątce, mogą teraz liczyć jedynie na dobrą wolę Deutsche Bahn. Dziesięć lat temu odbierając od niemieckiego rządu mizerne odszkodowania, musieli - jak mówią - podpisać cyrograf, że nie będą już zgłaszali roszczeń prawnych. Dlatego teraz, gdy niemiecka kolej chce zarabiać na polskim rynku, mogą tylko prosić, by spłaciła stary dług.

Szef Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie Dariusz Pawłoś mówi, że na razie nie ma odzewu ze strony Deutsche Bahn i trudno mieć nadzieję. Mają od dawna przygotowane szablony, które mówią "nie, bo Republika Federalna po drugiej wojnie światowej zrobiła tak dużo" - oburza się w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim.

Zdaniem przedstawiciela niemieckiej Fundacji "Pociąg Pamięci", to właśnie niemieckie koleje najwięcej zyskały na ofiarach Trzeciej Rzeszy. Wykorzystywały niewolniczą pracę ludzi i zarabiały krocie na ich transporcie do obozów koncentracyjnych. W Niemczech nie ma dworca, którym nie transportowałoby ofiar Trzeciej Rzeszy - przyznaje.

Według niemieckiej fundacji, zysk kolei trudno oszacować, ale waha się od pół do kilkunastu miliardów euro.