Obraz Lucasa Cranacha starszego "Opłakiwanie Chrystusa", utracony podczas II wojny światowej, trafił do Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Dzieło znów znalazło się w polskich zbiorach dzięki działaniom Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz pracy wrocławskich muzealników.

Obraz zaprezentowano dziś i przekazano do zbiorów wrocławskiego Muzeum Narodowego. Strata wojenna powróciła do macierzystej kolekcji po niemal 80 latach. Dzięki badaniom zidentyfikowano ją w zbiorach Muzeum Narodowego w Sztokholmie.

Do Polski powróciło dzieło zaliczane do najcenniejszych obiektów utraconych w wyniku II wojny światowej. To obraz wyjątkowej klasy, który będzie niewątpliwie ozdobą Muzeum Narodowego we Wrocławiu - mówił wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński.

Zwrócił on też uwagę na wzorową współpracę z Muzeum Narodowym w Sztokholmie. Jak podkreślił wicepremier i minister kultury wykazało się ono otwartością, zapoznało się z dostarczonym przez resort materiałem i przeprowadziło własne badania, które potwierdziły, że obraz został w czasie wojny skradziony ze zbiorów wrocławskich. 

W wyniku tego sztokholmskie Muzeum Narodowe oficjalnie rekomendowało rządowi szwedzkiemu zwrot dzieła do Polski. Kolejna udana współpraca miała miejsce między rządami naszych krajów. Szwecja dobrowolnie, bezwarunkowo i bezkosztowo zwróciła Polsce jej stratę wojenną - wyjaśnił Gliński.

Obraz powstał w drugiej połowie lat 30. XVI wieku w warsztacie Lucasa Cranacha starszego (1472-1553), czołowego niemieckiego malarza i rytownika doby renesansu, silnie związanego z reformacją. Dzieło zostało ufundowane przez rodzinę kupca Konrada von Günterode i Anny z domu von Alnpeck, o czym świadczą herby umieszczone w dolnej partii obrazu.

Przypuszczamy, że został ufundowany przez żonę dla uczczenia pamięci męża. Na obrazie ukazana jest nie tylko rodzina zmarłego z ojcem, matką i czwórką dzieci, ale również bohaterowie biblijni w osobach Marii, Marii Magdaleny oraz Jana Ewangelisty. Niezwykłość dzieła polega na tych bardzo specyficznych formach reakcji. Żadna z postaci nie patrzy na tego, kto jest najważniejszy. Obraz jest iście magnetyczny. Jak się patrzy, trudno od niego oderwać wzrok - tłumaczy - Piotr Oszczanowski, Dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu.