Kilkudziesięciu obywateli Ukrainy mieszkających na Śląsku zebrało się na rynku w Katowicach, by zaprotestować przeciwko wojnie w ich ojczyźnie.

Odbiera się nam wolność, odbiera się nam ziemię. To jest niesprawiedliwe. Martwi mnie to, że nie mogę w żaden sposób pomóc. Mogę tylko tutaj stać i tyle - mówiła Marta, jedna z Ukrainek. Dodała, że jej rodzina mieszka w obwodzie lwowskim, gdzie na razie jest dość spokojnie, atakowane są tylko cele wojskowe. 

Marta ma kontakt z bliskimi. Są dobrej myśli. Są chyba spokojniejsi niż my, tutaj - podkreśla kobieta. Proponowała swojej mamie przyjazd do Polski. Mama powiedziała, że domu nie zostawi - mówi Marta.

Andriej od trzech lat mieszka w Polsce z żoną i dzieckiem, ale część jego rodziny jest na Ukrainie. Na Ukrainie mam mamę, starszego syna. Syn dzisiaj zapisał się do obrony terytorialnej. Ukraina walczy. Ukraina nie podda się  - mówi przejęty mężczyzna. Na razie nie myśli o powrocie do kraju. Mam pracę, muszę pracować. Zobaczymy, jak będzie. Andriej pytany o to, czego potrzebuje teraz Ukraina, mówi zdecydowanie: Sprzętu medycznego i broni.

Vlad od 7 lat studiuje w Polsce. Przyszedł na rynek w Katowicach, bo - jak mówi - nie może siedzieć w domu, kiedy w jego kraju jest wojna. Boję się o swoją rodzinę, o swoją mamę, która jest 10 km od Kijowa. Powiedziałem mamie, żeby nie wychodziła na ulicę  - mówi Vlad. Podkreśla, że liczy na to, że Polska będzie wspierać Ukrainę. Sam nie wie, jak mógłby pomóc. Mam dwadzieścia kilka lat. Nigdy nie miałem w rękach żadnej broni - mówi student.