Ilu mieszkańców naszego kraju deklaruje, że należy do innej grupy etnicznej czy narodowej? Jakie są w Polsce tendencje autonomiczne? Takie pytania stawiają sobie organizatorzy ruszającego dziś spisu powszechnego. W 86 gminach o narodowość będą pytani wszyscy mieszkańcy - a nie losowo wybrani jak w pozostałej części kraju - dowiedziała się reporterka RMF FM Agnieszka Witkowicz.

Zobacz również:

Organizatorzy spisu wybrali te gminy, gdzie w poprzednim spisie 10 procent mieszkańców zadeklarowało inną narodowość niż polska. To na przykład Hajnówka na Podlasiu, gdzie spora część mieszkańców czuje się Białorusinami czy Gorzów Śląski na Opolszczyźnie, gdzie mieszkańcy deklarowali przynależność do mniejszości niemieckiej. Deklaracja jest dobrowolna i każdy może zadeklarować swoją tożsamość narodową i etniczną zgodnie ze swoim przekonaniem - mówi prezes GUS Janusz Witkowski.

W formularzu są propozycje narodowości do wybrania: białoruska, romska, niemiecka, łemkowska, żydowska czy ukraińska, ale można też podać każdą inną. Dodatkowo pada pytanie o język, którym dana osoba rozmawia w domu o codziennych sprawach - czy jest to tylko polski, czy też jakiś inny. Oba pytania są też w formularzu internetowym.

Śląsk - ojczyzna trzech narodowości

W czasie poprzedniego spisu 9 lat temu narodowość śląską deklarowało ponad 170 tysięcy ludzi. Nieco mniej było tych, którzy przyznawali się do narodowości niemieckiej. Obie narodowości mają swoje organizacje.

I jedni i drudzy podobnie mówią o Śląsku: Moją ojczyzną w sensie terytorialnym jest Śląsk. Dla Ruchu Autonomii Śląska to ona - autonomia - jest najważniejszym celem. Nasz region - i inne regiony Polski, co do tego jestem przekonany - powinny większość spraw, które dotyczą tych właśnie wspólnot rozstrzygać samodzielnie.

Przedstawiciele mniejszości niemieckiej odpowiadają, że nie są ani za, ani przeciw autonomii, bo mają zupełnie inne cele. Oczywiście, że dla nas najważniejsze jest podtrzymanie tożsamości narodowej, a nie polityka. I jedni i drudzy od polityki jednak nie uciekają zdobywając coraz większe wpływy w lokalnych samorządach.

Marcin Buczek