Dwunastoletni skoczek narciarski, który w ubiegłym tygodniu uległ wypadkowi na skoczni w Zakopanem został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. Niestety, jego stan wciąż jest ciężki i nie ma z nim żadnego kontaktu. Lekarze mówią, że jego szanse na powrót do zdrowia byłyby znacznie większe, gdyby znalazł się na nowoczesnym, wyposażonym za wiele milionów złotych, oddziału neurochirurgicznego szpitala w Nowym Targu. Niestety Narodowy Fundusz Zdrowia nie przedłużył kontraktu na jego działalność.

 Kiedy chłopca przewieziono do szpitala w krakowskim Prokocimiu było tak źle, że wprost z karetki trafił na stół operacyjny. Mógłby trafić pod opiekę lekarzy w lepszym stanie, gdyby nie musiał być transportowany tak daleko.

Wysyłamy tych pacjentów do Krakowa, Tarnowa, na Śląsk, wszędzie tam, gdzie ewentualnie jest miejsce na przyjęcie takiego chorego - mówi  dyrektor medyczny szpitala w Nowym Targu Jacek Imioło. Takiego pacjenta trzeba przygotować do drogi, zabezpieczyć, przesłać wyniki badań do konsultacji i czas reakcji neurochirurga zdecydowanie się wydłuża, a szanse diametralnie maleją - podkreśla.

Będziemy się starali wyjaśnić, dlaczego NFZ nie przedłużyło szpitalowi w Nowym Targu kontraktu na oddział neurochirurgii. Taki ruch szczególnie dziwi w regionie, w którym dochodzi do bardzo wielu urazów na stokach narciarskich, obiektach sportowych czy w górach. Dyrekcja szpitala w Nowym Targu zapewnia, że jeśli tylko dostanie pieniądze na działalność oddziału, jest w stanie uruchomić o w ciągu dwóch tygodni.