​Około 300 nielegalnych wysypisk odkryła tylko tej wiosny straż miejska w rejonie Katowic. W Rudzie Śląskiej takich miejsc, głównie w lasach, jest około 100. Ustawa śmieciowa, choć poprawiła sytuację, nie rozwiązała problemu pozbywania się odpadów.

W lesie znajdujemy praktycznie wszystko, z czego korzysta człowiek. Zdarzyło nam się np. znaleźć między drzewami, zaledwie trzy metry od drogi, kanapę, którą ktoś musiał tam przecież przynieść - mówi Grzegorz Skurczak z katowickiego nadleśnictwa.

W Preczowie pod Będzinem na drodze prowadzącej do lasu ktoś zostawił kilka pudełek ze śmieciami. Obok leżą trzy zwoje pokojowej wykładziny, a na gałęziach drzew są reklamówki z odpadkami, najprawdopodobniej po podróży. Kilka metrów dalej jest jeszcze gorzej - budowlany gruz, resztki wapna, potłuczone szyby i plastikowe butelki, których nie sposób policzyć.

Jedna z firm wyrzucała swoje śmieci w jedno miejsce aż 8 razy - mówi z kolei Henryk Szydłowski ze straży miejskiej w Rudzie Śląskiej. Były to zepsute lody i ryby. Firma pozbywała się w ten sposób odpadów przez 3 miesiące. Zawsze trafiały w to samo miejsce. Poskutkował dopiero ósmy mandat i nakaz posprzątania terenu.

Kara to najczęściej mandat

Coraz więcej osób wyrzucających śmieci udaje się zatrzymać. Pomagają m.in. przypadkowi przechodnie, którzy widzą takie osoby i podają potem strażnikom miejskim numery rejestracyjne samochodów. Sporo śladów udaje się tez znaleźć przeglądając śmieci. Znajdujemy tam np. zeszyty z nazwiskami, rachunki, zdjęcia, faktury, a nawet dokumenty - wylicza Henryk Szydłowski.

Kara, jaka może spotkać wyrzucającego śmieci, to mandat, najczęściej kilkaset złotych, albo nawet rozprawa sądowa i grzywna. Skuteczne są też nakazy posprzątania zaśmieconego miejsca - mówi Grzegorz Skurczak.

Ale i tak ciągle kary są dużo mniejsze niż koszty likwidowania takich miejsc. W Rudzie Śląskiej czy Bytomiu likwidowaniem wysypisk, w ramach tzw. prac zleconych, zajmują się m.in. bezrobotni.Tylko katowiccy leśnicy rocznie na zbieranie śmieci i odpadów wydają kilkadziesiąt tysięcy złotych.

W ubiegłym roku w Bytomiu było ponad 270 nielegalnych wysypisk, które miały powierzchnię prawie 300 ha. W tym roku wykryto ich już ponad 70. Ich powierzchnia to ponad 150 ha. 15 z nich trzeba natychmiast zlikwidować. Jak wyliczyli tam miejscy urzędnicy, niektóre ulice w mieście sprzątane są raz dziennie. Mogłyby być częściej, gdyby nie konieczność usuwania śmieci i odpadów w lasach czy na miejskich nieużytkach.

Jak mówi Grzegorz Skurczak, wystarczy niespełna jeden dzień akcji zbierania śmieci, żeby z lasu wyjechała jedna czy dwie ciężarówki wypełnione po brzegi workami z odpadami.

(MRod)